poniedziałek, 28 marca 2016

I'm sorry

I'm sorry

Tak i tu też. Naprawdę przepraszam ale zawieszam i tego bloga. Ale obiecuję, że kiedyś tu wrócę macie moje słowo. Powodu są znowu takie same; po pierwsze: mam pomysły ale na daleką przyszłość, po drugie: mam mało czasu, po trzecie: zaczęłam się interesować czymś całkiem innym...
Odchodzę ale będę czytać wasze blogi. Przepraszam... 
Niech moc będzie z wami!

środa, 2 marca 2016

Rozdział 10

Ahsoka nie wiedziała jaką podjąć decyzję. Żyć tak jak wcześniej zapominając o siostrze i braciszku czy jednak poznać ich. Zamęczała się słowami Anakina o tym że się zmieniła. Uważała, że nie zasługuje na to co ma. Chciała uciec jak najdalej od wszystkich od mistrza, przyjaciół, rodziny. Najchętniej skończyłaby ze swoim życiem... To nie byłby aż taki zły pomysł. Zniknęła by zadając ból osobą które kocha. Gdyby mogła to zrobić nie raniąc nikogo... Ale jak? Może na bitwie dać się postrzelić śmiertelnie? Oto jest myśl... Ale za nim polecą na jakąś bitwę minie jeszcze dużo czasu. Poczuła coś i postanowiła. Pozna Andree ale jeśli to źle na nią wpłynie odetnie się od nich. Tak a więc postanowione. Było już późno a jutro z rana ma trening z Anakinem. Wybierze się do rodzinny jutro wieczorem. Położyła się spać.
---
Następnego dnia:
Wstała rano, ubrała się i poszła na śniadanie. Czuła się dziwnie. Z kim powinna się teraz przyjaźnić? Z Chelsea, Nickiem i Theo czy z Bariss i Jensonem? Z wszystkimi się nie dało. Weszła do stołówki i zobaczyła dwa stoliki. Przy jednym jedni a przy drugim drudzy. Patrzyli na nią czekając kogo wybierze... Ahsoka wzięła tacę i zaczęła się kierować w stronę ławek. W tej chwili do sali wszedł Kenobi i Skywalker. Spojrzeli na sytuacje i byli ciekawi kogo wybierze. Ta sytuacja miała przeważyć... Ahsoka spostrzegła samotnie jedzącą padawankę w koncie sali. Czuła, że coś ją trapi. Spojrzała obok niej siedziały inni padawani i się śmiali. Dziewczyna się im przyglądała. Ahsoka minęła swoich przyjaciół i przysiadła się właśnie do tej dziewczyny. Wszyscy się zdziwili.
 - Cześć, jestem Ahsoka mogę?- zapytała. W ławce siedziała szesnastoletnia dziewczyna o ciemnych krótkich włosach i jasnej cerze. Uśmiechnęła się i skinęła głową.
 - Jestem Kiri- powiedziała.
 - Fajnie cię poznać. Pierwszy raz cię tutaj widzę- powiedziała togrutanka.
 - Nie dawno wróciłam z misji- oznajmiła.
 - Super, kto jest twoim mistrzem?- zapytała.
 - Moją mistrzynią była Akyta Manu ale zginęła tydzień temu- powiedziała grzebiąc w sałatce.
 - Przykro mi ja nie wiedziałam...- powiedziała spoglądając na Kiri. Nie znała tej mistrzyni...
 - Spoko, nie wiedziałaś...
 - Ej nie smutaj się. Wiem co ci poprawi nastrój. Budyń- powiedziała podając jej czekoladowy.
 - Heh, dzięki- odpowiedziała. Zaczęły rozmowę. Po dziesięciu minutach Ahsoka spojrzała na zegar i musiała już iść. Pożegnała się i zaczęła iść w kierunku wyjścia. Została zatrzymana przez jej przyjaciół.
 - Co jest? Czemu z nami nie siadłaś?- spytała Bariss.
 - Chyba z nami miałaś na myśli- wtrącił Nick.
 - Ahsoka się teraz z nami kumpluje- powiedział Jens. Nie zauważyli, że całą sytuację widzą i słyszą mistrzowie.
 - Chyba śnisz- powiedziała Chelsea do Jensa.
 - Przestańcie. Skoro nie mogę się przyjaźnić z wszystkimi to nie będę z nikim. A teraz mogę przejść? - powiedziała i przepchała się do wyjścia.
---
Dzień minął jej szybko. Anakin o nic nie pytał, przyjaciół nie spotkała. Dobiła godzina 16. Ahsoka szybko i sprawnie się wymknęła i poleciała na jeden z niższych poziomów Coursant. Po pół godzinie stała na brudnych i zakurzonych uliczkach. Zaczęła kierować się do opuszczonego magazynu. Zeszła schodami w dół a przeszłość zaczęła do niej powracać. Stanęła przed metalowymi drzwiami i zapukała. Po chwili otworzył jej siedmioletni togrutanin- Andree. Ahsoka miała na głowie kaptur widząc chłopca ściągnęła go.
 - Ale jak? Przed chwilą stałaś tam a teraz- zaczął chłopczyk myśląc że Ahsoka to Klara.
 - Kto to?- rozbrzmiał się głos Kler a Andree spojrzał do mieszkania i zobaczył swoją siostrę.
 - Co?- zaniemówił. Ahsoka weszła do środka a Kler na jej widok upuściła plastikowy kubek i rzuciła jej się na szyje z krzykiem ,,przyszłaś!!!''. Po chwili kiedy stały i wpatrywały się w siebie jak w lustro Andre się odezwał.
 - Co? Jak?
 - Andi, to jest Kate moja siostra bliźniaczka więc także twoja.
 - Nazywam się Ahsoka i miło mi cię w końcu poznać- powiedziała i przykucnęła.
 - To w końcu Kate czy Ahsoka?
 - Kate jest jedi i używa imienia Ahsoka Tano- wytłumaczyła Klara.
 - Jedi? Jesteś płatnym mordercą?- zapytał. Ahsoka spojrzała na swojego sobowtóra z złością.
 - Widzę, że wpoiłaś mu swoje poglądy na temat jedi i republiki- powiedziała i skierowała się w stronę chłopca- Nie jestem mordercą. Jedi pomagają ludzią. Sithowie to mordercy my jesteśmy ich przeciwieństwem.
 - Ale przecież dążycie do władzy tak jak oni...
 - Twoja siostra tak uważa ale to nie prawda. I nie przyszłam tu by opowiadać o jedi i słuchać teologi Kler.
 - Po co tak na prawdę przyszłaś?- zapytała siostra.
 - Chciałam poznać Andre, twoje słowa do mnie dotarły i postanowiłam coś zmienić.
 - Dlaczego nie przyszłaś tu wcześniej?- spytał chłopczyk.
 - Chciałam się odciąć od przeszłości...- zaczęła tłumaczyć.
 - Jedi nie mają rodzin. Nie mogą kochać- zaczęła Kler.
 - Klar, daj spokój jestem Jedi i nie odejdę- przynajmniej na razie- dokończyła w głowie. 
 - Jesteście identyczne- stwierdził Andree.





---
Najgorsza rzecz- remont. Pisałam ten rozdział 2 razy i za każdym go nie zapisałam ponieważ straciłam połączenie z internetem... Skróciłam go i przepraszam że tak długo nic nie dodawałam. Wiem że na blogu wszystko się zmieni nic nie dodałam przez 2 tygodnie i przepraszam. Mam mnóstwo zajęć na głowie. Mam nadzieję że rozdział się podoba.
Dedyk dla wszystkich!!!
NMBZW

poniedziałek, 22 lutego 2016

Szybkie Info!

Razem z Jarael założyłyśmy bloga.
Tematyka StarWars.
Serdecznie zapraszamy!
http://rodzinajestczesciamojegozycia.blogspot.com/
NMBZW!!!

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 9

Dwójka padawanów biegła ile sił w nogach. Zostali nakryci na znęcaniu się nad młodszymi. Szybko wbiegli w boczny korytarz i popędzili w kierunku schodów. Chociaż, że mogli ponieść poważne konsekwencje cały czas się śmiali. Na schodach wpadli na Bariss a ta od razu zrozumiała o co chodzi i zaczęła z nimi biegnąć.
 - Do mojego pokoju!- Krzyknęła i skręciła w kolejny korytarz a po parunastu minutach wpadli do pokoju mirilianki jak torpedy. Ahsoka i Jens nie mogli złapać oddechu. Po paru dłuższych minutach wszyscy doszli do siebie.
 - Co...?- Nie dokończyła Offee ponieważ Jenson jej przerwał mówiąc;
 - Pomęczyliśmy paru adeptów ale nas nakryli.
 - Wy?!- Spytała zdziwiona nastolatka.
 - No. Ahsoka jest niezła w te klocki- Powiedziawszy to szturchną znajomą.
 - Nie przesadzaj chciałam się trochę zabawić- Oznajmiła siadając na łóżku.
 - Nie spodziewałam się. Co to tak w ogóle dla nas oznacza?- Zapytała Barissa.
 - To że raz od czasu się z wami powłóczę- Odparła togrutanka.
 - Na jutro mamy zaplanowaną wielką akcje...- Zaczęła nastolatka.
 - Jutro nie mogę, muszę coś załatwić poza świątynią- Odpowiedziała trochę tajemniczo.
 - Wiesz nie sądzę żeby twój mistrz cię wypuścił- Odparł Jenson.
 - On o niczym nie będzie wiedział- Mówiąc to wstała i podeszła do okna.
 - Wymykasz się?- Spytali oboje.
 - No i co z tego?
 - Jakby co możesz liczyć na naszą pomoc- Odpowiedziała jej rówieśniczka.
 - Dzięki a nie chcecie wiedzieć gdzie się wymykam?- Spytała trochę zdziwiona jej starzy przyjaciele tylko o to by się pytali. Od ostatniego czasu wszyscy są nadopiekuńczy.
 - Nie dobrze mieć swoje tajemnice ale nie rozumiem czemu są aż tak nadopiekuńczy wobec ciebie- Odpowiedział szatyn.
 - Odkąd zobaczyli mojego sobowtóra nie dają mi spokoju- Odpowiedziała bez żadnych uczuć.
 - Sobowtóra?!- Spytali jednocześnie nastolatkowie. Ahsoka opowiedziała im o tym jak identyczna dziewczyna przyszła do świątyni ale nie powiedziała nic więcej niż wiedziała reszta.
 - Wow, ekstra- Stwierdziła niebieskooka. Rozmawiali jeszcze dłuższy czas aż postanowili iść na kolacje.
Weszli śmiejąc się do obszernego pomieszczenia zwanego stołówką. Wzięli sobie najzwyklejsze zestawy zawierające tosty, frytki, jabłko i parę innych rzeczy. Ahsoka wypatrzyła swoich znajomych siedzących przy jakimś ze stolików ale teraz miała nowych przyjaciół. Zajęli stolik parę metrów od Chelsea, Nicka i Theo. Theo zdziwił się na widok Ahsoki z dwójką chuliganów jak on ich nazywał za to Nick i Chelsea nie zdziwili się tym widokiem. Przypatrywali się uważnie trójce padawanów. W pewnym momencie podszedł do nich mistrz Kenobi z dwójką małych adeptów. Cała trójka schowała twarze w rękach. Chelsea, Theo i Nick zaczęli podsłuchiwać.
 - To oni- Powiedziały dwie małe dziewczynki.
 - Jenson, Baris- Powiedział ostro Kenobi a padawani podniesli na niego wzrok- Te adepki twierdzą, że im dokuczaliście.
 - Mistrzu Kenobi- Powiedziała niższa dziewczynka- To on i ta druga dziewczyna- Powiedziała wskazując na Ahsokę która zaczęła się śmiać i nie mogła przestać. Obi-wan zdziwił się tym, że Ahsoka siedzi z nimi przy stoliku a to, że dokuczała adeptom było całkiem nie do pomyślenia.
 - Ja?- Spytała hamując śmiech. Dziewczynki pokiwały głową na znak, że tak.
 - Ahsoko jak to wytłumaczysz?
 - Przecież nic się nie stało nie przesadzajmy- Powiedziała spoglądając na Kenobiego.
 - Nic się nie stało?- Zapytała Chelsea podchodząc do swojej przyjaciółki a za nią Nick i Theo.
 - No a stało się coś?- Zapytała obojętnie. 
 - Męczyłaś biednych adeptów!- Powiedziała głośno nastolatka. A do stolika podszedł Anakin widząc że coś się kroi.
 - Co się dzieje?- Spytał.
 - Twój padawan znęcał się nad adeptami- Odpowiedział Kenobi a Anakina zatkało.
 - Już nie przesadzajmy do znęcania było daleko- Odpowiedziała a Jens i Baris zaczeli się śmiać i przybili sobie piątkę.
 - Ona jest teraz nasz- Mruknęła pod nosem Bariss.
 - Jak mogłaś...- Zaczęła Chelsea podniesionym głosem ale Soka od razu ją uciszyła.
 - Nie dramatyzuj barbie.
 - Ahsoko, czemu obraziłaś przyjaciółkę?- Spytał Anakin mierząc ją surowym wzrokiem.
 - Bariss, obraziłam cie?- Zapytała mirilianki.
 - Nie- Odpowiedziała jej dziewczyna.
 - Mówiłem o Chelsea.
 - A tak sorry barbie- Rzuciła od niechcenia.
 - Koniec tego cała wasza trójka za karę umyje korytarze w świątynie- Powiedział Kenobi i odszedł.
 - Ekstra- Powiedziała zadowolona togrutanka a jej towarzysze także się ucieszyli.
 - Ahsoko, musimy pogadać- Powiedział srogo Skywalker.
 - Weź już nie przesadzaj mistrzu- Odparła ale spotkała się z jego wzrokiem i odeszła od stołu żeby z nim pogaworzyć.
 - Tak?- Zapytała jakby nic złego nie zrobiła.
 - Nie chcesz mi nic powiedzieć?- Spytał ostro Skywalker nie mógł uwierzyć, że Ahsoka dokuczała adeptom.
 - Nie- Odpowiedziała kręcąc przecząco głową.
 - Ahsoko, co się z tobą dzieje?- Pytając o to chwycił jej nadgarstek.
 - Ze mną? To wy się dziwnie wszyscy zachowujecie. Cały czas za mną łazicie nie dajecie mi spokoju odkąd...- Nie dokończyła ale za to spojrzała w wkurzone oczy jej mistrza wyrażające także zmartwienie.
 - Gdybyś była z nami szczera to byśmy się tak nie zachowywali. 
 - Jestem z wami szczera- Odpowiedział wkurzona.
 - Nie prawda. Cały czas coś kręcisz odkąd pojawiła się ta dziewczyna. Nic nam nie chcesz o niej powiedzieć nawet to ile ma lat albo jak ma na imię...
 - I musicie się z tym pogodzić- Wtrąciła Ahsoka wyszarpując swoją dłoń z jego uścisku- A teraz jeśli pozwolisz muszę umyć podłogi w świątyni- Oznajmiła i odeszła. 
 - Chodźcie- Rzuciła kiedy była przy stoliku Jensona i Bariss. Dwójka padawanów wstała i poszła za nastolatką po chwili minęli Nicka, Thea i Chelsea patrzących na nich.
---
Dwie godziny później.
Było już po 22 i wszyscy powinni znajdować się w swoich pokojach. Natomiast na głównym korytarzu trwały właśnie zawody ślizgania się na mokrej podłodze. Trójka przemoczonych padawanów myła podłogi. Jak można tak nazwać mycie podłóg Jensonem. Świetnie się przy tym bawili. Robiło się coraz później a im zostało jeszcze dużo podłóg do umycia. Postanowili iść po wsparcie. Zbiorą ekipę Alfa. Tak nazywała się paczka Jensona i Bariss w której znajdowali się najbardziej niegrzeczni padawani. Rozdzielili się a po godzinie na głównym korytarzu stało około 22 padawanów. Jens przedstawił im zarys sytuacji i zarządził wyścigi z mopami. Cała świątynia nie mogła spać z powodu nieograniczonych krzyków i śmiechów. Mistrzowie dzielnie znosili niepowtarzalne wrzaski i piski ale cierpliwość ma swoje granice. Mistrz Kenobi, Skywalker i Windu postanowili zająć się problemem. Kiedy zeszli po schodach i postawili nogi na podłodze od razu wywinęli piękne orły. Po chwili kiedy złapali przyczepność udali się w kierunku imprezki. Kiedy byli niedaleko spostrzegli trwające zawody w myciu podłóg.
 - Cisza!- Rozbiegł się krzyk Mace a wszyscy odwrócili się w stronę najsztywniejszego jedi.
 - Co tu się wyprawia?- Spytał Kenobi zakładając ręce na piersi. Na przody gromady wyszła Bariss, Ahsoka i Jenson.
 - Wykonujemy właśnie kare- Odparła togrutanka.
 - Z tego co pamiętam tylko wy mieliście to zrobić- Powiedział Anakin.
 - Nie powiedzieliście nam, że nie możemy poprosić o pomoc- Odparła Barissa.
 - Koniec imprezy wracajcie do łóżek- Odparł Obi-wan a wszyscy padawani zrobili w tył zwrot.
 - Wasza trójka zostaje- Powiedziała swoim głosem Windu a małolaty westchnęły i spowrotem się do nich odwrócili.
 - Za co mieli kare?- Spytał Windu Anakina i Obi-wana ponieważ nie był poinformowany.
 - Za znęcanie się nad adeptami- Odpowiedział Obi-wan spoglądając na uczennice Skywalkera. Nie mógł pojąć co ona tu robiła. Okey Jenson i Bariss to nic nowego ale Ahsoka? Mace spojrzał na trójkę młodzieńców i zaczął wymyślać im karę.
 - W takim razie...- Nie dokończył bo dołączył do nich Yoda.
 - Padawani o tej porze spać powinni do łóżek więc idźcie- Oznajmił zielono skóry skrzat. Windu chciał coś powiedzieć ale spotkał się z wzrokiem najstarszego z jedi. Padawni wyczuli moment i zniknęli.
 - Mistrzu powinni ponieść karę...- Zaczął Mace a Obi-wan skinął głową na znak, że się zgadza.
 - Podłogi w świątyni umyli- Odparł postarzały goglin.
 - Tak ale...- Zaczął Kenobi.
 - Nie ma ale karę wykonali a teraz chodźmy spać żeby mieć siłe na walkę z ciemnością. Młody Skywalkerze chodź ze mną- Odparł i zaczął się kierować w stronę schodów. Anakin podszedł do mistrza. Obi-wan i Windu udali się inną drogą do swoich pokoi.
 - Wyczuwam, że coś cię martwi- Powiedział Yoda stukając swoją laską o podłogę.
 - Chodzi o Ahsokę mistrzu. Ostatnio nie wiem jak to powiedzieć ale oddala się ode mnie. Ma przede mną tajemnice. Odrzuciła swoich przyjaciół na rzecz innych...
 - Masz mądrą padawankę. W swoim czasie dowiesz się prawdy. Teraz nic nie możesz zrobić- Te słowa nie pocieszyły Anakina czuł, że powinien coś wiedzieć, że coś przed nim ukrywa.
---
Kolejny dzień wczesny ranek.
  To jakiś cud ale Ahsoka wstała bardzo wcześnie i wyśmienitym humorze. Spała nie całe sześć godzin ale wyspała się jak nigdy. Była szczęśliwa ale też zaniepokojona dzisiaj miała poznać swojego brata. Przynajmniej taki był zamiar. Wyszła z samego rana i poszła na stołówkę. Nie pamiętała kiedy ostatnio zdążyła na śniadanie. Na stołówce było już dużo osób w tym Barissa i Jenson oni zawsze wcześnie stawali. Wypatrzyła także swojego mistrza który zdziwił się na jej widok oraz Thea siedzącego przy starszych znajomych. Wzięła do jedzenia najzwyklejsze tosty i przysiadła się do przyjaciół.
 - Czołem Jens, Bariss- Powiedziała siadając obok nich.
 - Czołem Ahs, co tak wcześnie?- Spytała mirilianka.
 - A tak jakoś i jak wyspani?
 - A jakże- Odparł nastolatek.
 - I co wymykasz się dzisiaj?- Spytała cicho Offee.
 - Mam taki zamiar ale coś czuje, że mój mistrz będzie wyjątkowo mnie dzisiaj śledził.
 - Możemy ci jakoś pomóc?
 - Dzięki ale dam sobie radę sama- Odpowiedziała pożerając kolejnego tosta.
 - A nie masz dzisiaj treningu?
 - Nein, dzisiaj wyjątkowo nie- Odpowiedziała z uśmiechem i zaczęła zawziętą dyskusje na temat uczesania niektórych mistrzów i latających żelków. Po dłuższym czasie podszedł do nich mistrz Skywalker.
 - Ahsoka, musimy pogadać.
 - No to do zobaczenia- Skierowała do znajomych i ruszyła za mistrzem w kierunku wyjścia. Kiedy byli poza stołówką odezwała się.
 - Czy coś się stało?
 - Ufasz mi?- Zapytał zatrzymując się przed nią.
 - Do czego dążysz?- Spytała.
 - Nie ważne. Ufasz?
 - Ufam- Odpowiedziała zrezygnowana wiedziała do czego Anakin zmierza.
 - To dlaczego nie powiesz mi prawdy.
 - O jaką prawdę ci chodzi mistrzu?- Zapytała chociaż znała już odpowiedź.
 - Smarku, ja czuje, że coś ukrywasz.
 - Mogę ci zadać pytanie?- W odpowiedzi kiwną głową- A ty masz przede mną jakieś tajemnice?- Anakin chciał już powiedzieć nie ale przecież to nie była prawda. Miał żonę i to była jego największa tajemnica to że posiadał ukochaną.
 - To bez znaczenia- Odpowiedział.
 - Właśnie, że ma duże znaczenie. Każdy ma swoje tajemnice i nie ma w tym nic złego.
 - Tak ale nie każdy zmienia się pod ich wpływem- Powiedział i spojrzał w jej oczy.
 - Zmienia? Co masz na myśli?
 - A nie widzisz, że się zmieniłaś. Dokuczałaś młodszych kolegom wcześniej nigdy byś tego nie zrobiła a teraz. Zmieniasz się nie na lepsze lecz na gorsze- Wyraz twarzy Ahsoki zmienił się. Myśl o poznaniu brata i spotkaniu się z siostrą zmienił ją. Może przypomniała sobie swój cel, swoją przeszłość. Kiedyś była taka podobna do... Ale co miała zrobić? Nie poznawać Andree? Czy jednak go poznać? Nie znała odpowiedzi ale wiedziała, że to myśl o rodzinie ją zmienia. Może Kler miała racje? Może powinna opuścić zakon jedi. Może to nie jest jej życie może jej życie jest z nią i z Andreasem.
 - Przepraszam- Powiedziała cicho już nie takim pewnym siebie głosem.
 - Powiedz mi prawdę- Odpowiedział spoglądając w jej wielkie oczy. Chciała mu powiedzieć ale nie mogła serce jej nie pozwalało. Odwróciła głowę i powiedziała.
 - Nie mogę, przepraszam- I odbiegła. Anakin zaczął za nią biec i po paru minutach udało mu się ją dogonić na schodach.
 - Ahsoka, mi możesz wszystko powiedzieć.
 - Nie wszystko- Odparła spuszczając wzrok.
 - Co to znaczy?
 - Nie ważne, chce być teraz sama- Powiedziała i odbiegła. Anakin puścił ją tą drogą nic od niej nie wyciągnie.








------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ahsoka ma poznać brata czy nie? Oto jest pytanie... Szkoda że losy Andree są policzone... I co z tą przeszłością kiedy wygarnąć Obi-wanowi jaką jest świnią i łajdakiem... Chociaż patrząc na to z strony jedi to powinien dostać order. Ale że Ahsoka go toleruje to skandal! Jak można spokojnie patrzeć na takie bydlęcie jakim jest Kenobi... Chociaż drogą jedi jest wybaczać. I wy to czytacie i myślicie co ja znowu wymyśliłam. No ale będzie się dziać. Kto myśli Kate pozna swojego brata czy nie? Dobra ja tu kończę bo wygadam coś o napadzie na bank... No i wypaplałam a i nwm czy na 100% to będzie bank bardziej mi tu będzie pasować ambasada. Dobra koniec! Przepraszam za spoilera. Komentujecie 
Dedyk dla Jarael i Emily
NMBZW

















sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 8

  Do sali wszedł droid trzymający jakieś wyniki w rękach. Ahsoka nie miała zbytnio dobrego przeczucia co do tego. Od paru dni czuła się jakby to ująć beznadziejnie. Kręciło jej się w głowie, miała mdłości, brakowało jej sił... Nie zwracała na to uwagi, uważała, że jest tylko trochę przemęczona.
 - Co z nią?- Spytał Skywalker patrząc na droida.
 - Wyniki w normie nie wiemy dlaczego pański padawan stracił przytomność- Odpowiedział metalicznym głosem.
 - Czyli wypisujecie mnie?- Spytała pełna nadziei nienawidziła szpitali.
 - Zostaniesz na kilka godzin obserwacji a później cie wypuścimy- Odpowiedział droid a Ahsoka padała na łóżko mrucząc coś pod nosem. Medyk opuścił salę i została znowu sama z mistrzem.
 - Niepokojące to- Stwierdził.
 - Co?- Spytała delikatnie zdziwiona. O co mu znowu chodzi?
 - To, że straciłaś przytomność. Takie rzeczy nie dzieją się bez przyczyny...
 - To nic takiego- Przerwała mu nie chciała wysłuchiwać tej gadki.
 - Nic takiego? Ahsoka, straciłaś przytomność- Powiedział stanowczym głosem.
 - Może to nic nie znaczyło?- Sama w to nie wierzyła ale nie docierało do niej, że może być chora. To na pewno dlatego ze zmęczenia.
 - Takie rzeczy nie dzieją się od tak.
 - Nie przesadzaj.
 - Nie przesadzam. Przyjdę później do ciebie- Powiedziawszy to wstał i odszedł.
  Ahsoka znowu została sama w pokoju. Zaczęła rozmyślać o Klarze i Andre. Uśmiechnęła się na myśl o małym braciszku chociaż nigdy z nim nie rozmawiała. Widziała go może 3 razy z ukrycia. Myślała także o Anakinie i zastanawiała się czy może mu nie powiedzieć. Czy nie powiedzieć Chelsea, Nickowi i Theowi. Ten ciężar kłamstwa spoczywał na jej sercu ale nie mogła go zrzucić. Nie mogła zraniłaby nie tylko siebie ale i ich. Gdyby dowiedzieli się prawdy o tym kim jest i po co dołączyła do zakonu znienawidzili by ją. Przynajmniej ona tak uważała. Pomyślała o propozycji Klary o tym żeby opuścić zakon i wrócić do niej. Byłyby znowu razem. Ale nie mogła tego zrobić zakon to było jej życie. Nie mogła się od niego tak po prostu oderwać. I pomyśleć, że tydzień temu wszystko było w porządku. Nie myślała o Kler i Andree nie musiała kłamać. Wszystko się pochrzaniło kiedy Kler weszła do świątyni. I co teraz? To pytanie nie dawało jej spokoju.
---

  Anakin wyszedł z sali medycznej i kierował się w stronę swojego pokoju. Zaczął myśleć o rozmowie z swoją uczennicą. Czuł, że go okłamuje wiedział to. Nie mógł nic na to poradzić. Choćby jak się starał wydobyć z niej informacje ta i tak nic nie powie. Szedł myśląc o poprzedniej rozmowie z Ahsoką. Kim jest ta dziewczyna? Co się stało z matką Ahsoki? Dlaczego miałaby być winna jej śmierci? Dlaczego straciła przytomność? Czemu się wkurzyła? Mnóstwo pytań żadnej odpowiedzi idąc tak spostrzegł Chelsea i Nicka rozmawiających na jednej z ławek. Może oni coś będą wiedzieć?- pomyślał i podszedł do dwójki. Kiedy spostrzegli nadciągającego Skywalker wstali i się ukłonili.
 - Witaj mistrzu Skywalker, co z Soką?- Spytała na sam początek różowo włosa.
 - Lekarze nie wiedzą co jej jest. Wyniki są w porządku.
 - Dziwne- Mrukną pod nosem Nick.
 - Też tak myślę ale znacie Ahsokę ta nic nie bierze na poważnie- Odparł a dwójka padawanów kiwnęła głowami na znak, że ma on racje.
 - Chciałem was zapytać czy wiecie kim jest ta togrutanka?
 - Nie- Odpowiedzieli równocześnie machając głowami w lewo i w prawo.
 - Co wiecie o rodzinie Ahsoki?- Musieli coś wiedzieć. Musieli znali ją od zawsze musiała im coś powiedzieć- myślał.
 - Nic nam o nich nie mówiła- Powiedziała Chelsea a Nick uśmiechnął się nerwowo i powiedział.
 - No tobie nic a mi coś tam napomknęła...
 - Coś? Czyli co?- Zapytał Skywalker.
 - Tak na prawdę to nic. Powiedziała, że jej rodzice zginęli i nic więcej.
 - Nic więcej nie mówiła?- Dopytywał Anakin a chłopak przecząco pokręcił głową.
 - No to nic. Do zobaczenia- Powiedział i odszedł niezbyt zadowolony. Nie dowiedział się niczego nowego...
---
  Wolność! Taka była pierwsza myśl po upływie trzech godzin w sali medycznej. Podczas tego czasu doszła do pewnego wniosku. Chce poznać Andree. Nie wie czy to dobry pomysł ale serce mówi, że dobrze postępuje. Chce nawiązać od nowa kontakt z rodzeństwem ale nie zamierza odchodzić od rodziny w zakonie. Pragnie jedynie zobaczyć uśmiech Kler i usłyszeć od niej tak znienawidzone słowo jakim jest jej prawdziwe imię. Nie chciała by Kler mówiła do niej Kate ale jeszcze bardziej nie chciała żeby zaakceptowała imię Ahsoka. Oznaczałoby to, że pogodziła się z jej odejściem. Na razie ma zamiar spotkać się raz później może drugi i trzeci ale to później. Teraz musi wymyślić kiedy tam iść. Chciała dzisiaj ale rycerzyk jest trochę nie w humorze i na pewno będzie ją sprawdzać. Poproszę Bariss o pomoc- pomyślała. Nie była przekonana do tego pomysłu ale lepiej poprosić ją i Jensona niż Nick, Chelsea czy Thea. Wyszła z sali i od razu wpadła na Nicka i Chelsea paplających coś o jej mistrzu i Jensonie. Z tego co zrozumiała jej mistrz pytał ich o jej rodzinę a Jenson jest na misji i wraca pod koniec tygodnia. Przynajmniej uwolni się od niego- pomyślała i starała się zrozumieć coś z paplaniny kolegów. Z odsieczą przyszedł jej Jenson. Co było dziwne ale postanowił jej pomóc widząc, że nie daje sobie rady.
 - Sorry Barbie ale porywam waszą przyjaciółkę- Powiedział puszczając do Ahsoki oczko ta jedynie się uśmiechnęła i do niego poszła.
 - Pogadamy później- Rzuciła i poszła z Jensonem w przeciwnym kierunku od nastolatków. Nick i Chelsea zdziwili się, że Ahsoka koleguje się z Jensonem. Przecież ta dwójka się nienawidziła. A może coś się zmieniło? Czy o czymś nie wiedzą?
 - Dzięki- Powiedziała Tano do swojego wybawiciela.
 - Ostatnio dużo mi dziękujesz.
 - Miałam o tobie kiedyś całkiem inne zdanie.
 - Jakie?
 - Uważałam cię za dwulicowego szczura bez mózgu który myśli tylko o sobie i lubi znęcać się nad młodszymi.
 - Z tym znęcaniem masz rację. Próbowałaś kiedyś?
 - Nie- Odpowiedziała kręcąc głową.
 - To co może dwulicowy szczur pokaże ci jak się dobrze bawić.
 - Mam pytanie.
 - Śmiało dawaj.
 - Jak doszłam do naszego klanu nie przepadałaś za mną czemu?
 - Nie byłaś człowiekiem.
 - Nie nie o to chodziło.
 - Dlaczego tak sądzisz?
 - Bo przyjaźniłeś się z Bariss a ona jest mirilianką.
 - Ale jest bardziej podobna do człowieka niż ty.
 - O co wtedy chodziło? Ale tak na serio?
 - Kiedy do nas dołączyłaś Chelsea i Nick od razu cię polubili. Od razu do ciebie podbiegli i nie tylko oni. Większość moich znajomych cię polubiła a ja byłem zazdrosny... Rozumiesz?
 - Aż za dobrze- Powiedziała ciszej przypominając sobie przeszłość ale od razu odrzuciła swoje myśli. Chciała zapomnieć o tym co jest złe i żyć pełnym życiem nie oglądając się za sobą. Uśmiechnęła się i pociągnęła chłopaka w kierunku jednego z korytarzy.
 - Chodź, pokażesz mi jak się dobrze bawić- Rzuciła z uśmiechem.
 - Chcesz dokuczyć młodszym kolegom?- Spytał trochę z niedowierzaniem.
 - A co? Mówiłeś, że to takie fajne więc chcę się o tym sama przekonać- Powiedziała a w jej oczach tańczyły iskierki radości. Zapomniała o zmartwieniach...















-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ponad tydzień nic nie dodawałam na żadnego bloga więc postanowiłam coś wyskrobać. Moja wena pojechała na wakacje na Hawaje i zbyt szybko nie ma zamiaru wracać. W rozdziale tak naprawdę nic się nie dzieję ale mam nadzieję że się wam podoba... Dobra idę pisać coś na inne blogi.
Dedyk dla osób które jeszcze o mnie nie zapomniały i doczytały to do końca.
NMBZW

czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział 7

Ahsoka po tym co powiedziała nie odezwała się więcej. Anakin cały wieczór starał się z niej coś wyciągnąć. Ta jednak siedziała i się nie odzywała. Było jej wstyd, że się tak zachowała, przysięgła sobie, że nigdy nie będzie płakać przy mistrzu. Miała dość tamtego dnia. Najchętniej uciekłaby daleko, daleko stąd. Nie wie gdzie ale jak najdalej. Kiedy Skywalker odpuścił i wyszedł z pokoju nastolatka od razu zasnęła. Nie dane było jej jednak się wyspać.
Przed siódmą rano zerwała się z łóżka cała mokra. Z oczy lały jej się łzy. Śniła jej się przeszłość, przeszłość o której chciała zapomnieć. Była roztrzęsiona, miała dosyć wszystkiego. W głowie jej kłębiło się tyle myśli. Postanowiła je odgonić i zająć się czymś innym. Poszła się szybko ubrać i umyć. Starała się o niczym nie myśleć ale to jej nie wychodziło. Była delikatnie roztargniona, spała może nie całe 5 godzin. Było bardzo wcześnie Ahsoka postanowiła przejść się po korytarzach świątyń. Chodziła tak z dwie godzinny myśląc o wszystkim. W pewnym momencie usłyszała swoje imie.
- Soka! Zaczekaj!- Zatrzymała się i spojrzała na swoich przyjaciół. Była to Chelsea i Nick.
- Hey- Powiedziała wysilając się na uśmiech.
- Co tam, dawno nie gadaliśmy- Powiedział różowo włosa.
- Jakoś się nie złożyło- Odpowiedziała kierując się z nimi w stronę stołówki.
- Przepraszamy- Powiedziała Chels.
Ahsoka się zatrzymała i spojrzała na przyjaciół.
- Za co?- Spytała zdziwiona.
- Za wszystko. Że staliśmy po stronie mistrzów niż twojej, za to że ci nie ufaliśmy...- Zaczęła dziewczyna.
- No ale sama przyznaj, że widok identycznej togrutanki był szokiem dla wszystkich. Nigdy nam o nikim takim nie mówiłaś- Przerwał wypowiedź Nick.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś że masz sobowtóra? Przecież mówimy sobie wszystko.
Ahsoka tak słuchała ich wypowiedzi... Wiedziała, że krzywdzi wszystkich którym na niej zależy ale wiedziała, że skrzywdzi ich jeszcze bardziej mówiąc prawdę. Przez momenty czuła, że powinna opuścić zakon. Nie chciała tego ale coś w środku mówiło, że powinna. Ale nie, nie będzie popadać w paranoje.
- Halooo... Ahsoka żyjesz?- Spytał Nick machając jej ręką przed oczami. Nastolatka nawet nie zareagowała.
- Soka!- Wydarła jej się do ucha Chels, co najwyraźniej poskutkowało bo Ahsoka wróciła do żywych.
- Tak?
- Czy ty nasz w ogóle słuchałaś?- Spytał zielono-oki chłopak.
- Tak, do pewnego momentu- Odpowiedziała po czym złapała się za głowę. Poczuła olbrzymi ból a przed oczami przebiegły jej ciemność. Zemdlała.
---
Kolejnego dnia.
Zaczęła odzyskiwać świadomość, obok swojego łóżka zobaczyła rycerzyka. Na jego twarzy wymalowane było zmartwienie. Chwyciła się za głowę.
- Jak się czujesz smarku?- Zapytał kiedy tylko ujrzał, że się wybudziła. Nastolatka na niego spojrzała i odpowiedziała.
- Bywało lepiej. A tak na prawdę, co się stało bo nie pamiętam.
- Straciłaś przytomność podczas rozmowy z przyjaciółmi.
- Wiadomo dlaczego?
- Na razie czekają na wyniki badań- Powiedział kładąc rękę na jej ramieniu.- Wszystko będzie dobrze.
- Taa...- Powiedziała i starała sobie coś przypomnieć ale nic nie pamiętała po tym jak straciła przytomność.
- Smarku, chciałbym z tobą porozmawiać o tym co mi powiedziałaś dwa dni temu...- No i się zaczęło- pomyślała. Czy on nie mógłby dać jej spokoju nawet w szpitalu? Czemu musi drążyć ten temat.- Chciałem z tobą o tym porozmawiać wczoraj ale wiesz co się stało. Powiedz mi prawdę, co miałaś na myśli mówiąc że nie jesteś winna śmierci matki.
- Miałam na myśli że nie jestem winna jej śmierci- Odpowiedział ironicznie, nie była winna.
- Kiedy pytałem cie o rodzinę mówiłaś że jej nie pamiętasz...
- Bo ich nie pamiętam- Przerwała mu- Moja matka zginęła parę miesięcy po tym jak mistrz Plo wziął mnie do świątyni. Została zabita przez to że miałam zostać jedi...- Oczywiście cała ta historyjka była kłamstwem- rodzeństwa nie miałam, a ojciec zginął jak miałam parę miesięcy.
- Przykro mi... Nie wiedziałem- Powiedział zatroskanym głosem.
- Masz do mnie jeszcze jakieś pytania?- Zapytała wkurzona. Czy nie może dać jej spokoju.
- Tak...- No tej odpowiedzi to Ahsoka nie przewidziała, myślała że rycerzyk da jej spokój ale się myliła.- Kim jest ,,K''
- Że niby kto?- Spytała udając, że nie wie o co chodzi ale wiedziała. Zaczęła wymyślać wymówkę.
- Osoba która napisała liścik- Odpowiedział spokojnym głosem.
- Nie wiem, nie mam pojęcia kto kryje się za literą K.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- A co z tą identyczną dziewczyną?- Na to pytanie Ahsoka zareagowała nerwowo.
- Myślałam że ten temat mamy za sobą! Nie znam jej! A nawet gdybym ją znała to i tak nic bym ci nie powiedziała!- Krzyknęła i odwróciła się do niego plecami.
- Gdybyś jej nie znała nie zareagowałabyś tak...
- No to ją najwidoczniej znam, ale nie powiem ci kim jest, co chciała, o czym z nią rozmawiałam! Rozumiesz?!- Przerwała mu.
- Ahsoko, jestem twoim mistrzem i każe ci mi w tym momencie powiedzieć prawdę.
- Mam cie dość- Syknęła i odwróciła się od niego znowu.
- Ahsoko zrozum martwię się...
- Nie masz o co.
- No racja jedynie dowiaduję się, że masz sobowtóra o którym nikt nie wie, później znikasz na cały dzień i dowiaduje się że kłamałaś co do sprawy związanej z rodziną a teraz na dodatek leżysz w szpitalu- Ciekawe co by było gdyby dowiedział się że tak na prawdę nazywam się Kate- pomyślała. Skywalker miał już dość zachowania się swojej padawanki i słów; wszystko dobrze, nic mi nie jest, to nie twoja sprawa, nie wiem, nie powiem, daj mi spokój. Czy ona nie mogła zrozumieć że się martwię?- pomyślał.
- Daj mi spokój- Po tych słowach do sali wszedł droid medyczny.




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Króciutko, no ale Ahsoka się w sobie zamyka i traci przytomność. Skora ja jestem chora to ona też. Sprawiedliwość musi być :D
Co do jej przeszłości postanowiłam wam coś zdradzić; Ważną a nawet bardzo ważną rolę odegrał tam Kenobi i on ma się za idealnego jedi?! Ahsoka mu nigdy nie.... Koniec spoilera.
Przepraszam za błędy, literówki i jeśli zgubiłam literki. Czytałam i sprawdzałam ale wydaje mi się że jest w porządku.
Dedyk dla postaci Ahsoki Tano (z bloga Jareal)
NMBZW
P.s Czekam na wsze rozdziały ;)

poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział 6

Anakin rozmawiał z Obi-wanem i przyjaciółmi Ahsoki. Wszyscy się o nią martwili, ich rozmowę podsłuchiwali Bariss z Jensonem. Nie wiedzieli o co tyle zachodu z powodu wymknięcia się jednej padawanki. Nick i Chelsea uważali, że za chwile wróci. Była już 18:00, Ahsoki nie było już 9 godzin. Po rozmowie z siostrą poszła się przejść po Coursant. Była przybita i miała strasznego doła. Pocieszenie znalazła w jakiejś melinie w podziemiach. Zanim się spostrzegła zrobił się wieczór i musiała wracać. Weszła do świątyni, od razu w samym wejeściu zauważyła grupkę swoich przyjaciół. Oni to powini założyć kółko pt; Martwimy się o Ahsokę. Od razu kiedy weszła Chelsea się na nią rzuciła krzycząc, jak mogła tak zniknąć. Po niej zaczął krzyczeć Nick, że się martwili i czemu nie powiedziała gdzie idzie. Później Theo coś paplał o niebezpieczeństwach związanych z opuszczeniem świątyni. Na końcu mistrz Kenobi udzielił jej reprymendy a Anakin stał i się na nią patrzył. Było to spojrzenie pt; Porozmawiamy później. Wszystkie ich pytania zaczęły się zlepiać w jedno; Gdzie byłaś? Ale ona nic nie odpowiadała i aż do momentu kiedy Obi-wan powiedział.
- Ahsoko, gdzie byłaś?- Spytał srogo jedi.
- Z senator z Naboo.
- Wiemy, że to nie prawda.- Odezwał się Theo, Tano na niego spojrzała swoimi pustymi oczami. Ten dzień był dla niej jak koszmar, chciała go jak najszybciej skończyć. Najpierw rocznica śmierci matki, która się przez nią zabiła, później rozmowa z siostrą nienawidzącą jedi, a teraz tłumaczenie się z całego dnia.
- Byłem u Padme a ciebie tam nie było- Odezwał się w końcu Skywalker. Wymówka się nie udała, ale nie miała zamiaru wymyślać innych kłamstw. Postanowiła nie odpowiadać na to pytanie.
- Gdzie się podziewałaś?- Zapytał najbardziej spokojny padawan ze świątyni.
- Nie muszę wam nic mówić- Oznajmiła bezuczuciowym tonem. W głowie powtarzała sobie brak emocji, brak emocji, brak emocji... I tak w kółko. Całą sytuacje obserwowali Jenson i Baris chcieli pomóc nowej przyjaciółce. W pewnym momencie Offee dostała olśnienia i przeszła obok jedi. Udawała że dopiero teraz zauważyła Ahsokę.
- Ahsoka, dzięki za pomoc.- Powiedziała uśmiechnięta poddając jej klucze od śmigacza. W tym samym momencie przesłała jej wiązkę mocy. W której zawierała się krótka informacja; Trzymaj się planu.
- Czekaj, skąd miałaś kluczyki Ahsoki?- Spytał Nick.
- Ahsoka pożyczyła mi swój śmigacz bo mój jest zepsuty. No a że miała trochę czasu to zawiozła go dzisiaj do mechanika. - Powiedziała obdarzając ich swoim uśmieszkiem. Nastolatkowie nie lubili Bariss wiedzieli, że tak na prawdę jest zwykłą zdzirą. Mistrzowie też za nią nie przepadali, wiele razy złapali ją i Jensona na znęcaniu się nad adeptami. No ale zawsze się wykręcili od odpowiedzialności.
- Czekaj, byłaś dzisiaj u mechanika? Czemu nie powiedziałaś?- Spytała Chels.
- Bo i tak byście mi nie uwierzyli. - Oznajmiła po czym dodała.- Mogę już iść? Czy macie do mnie jakieś jeszcze pytania?
Kenobi kiwną głowę na znak zgody. Ahsoka szturchnęła Bariss i z nią udała się w kierunku Jensona.
- Nie wierze w tą historyjkę.- Powiedział Kenobi.
- Ja też nie ale dowiem się prawdy.- Odparł Skywalker i zaczął odchodzić. Wszyscy się rozeszli.
A my wracamy do Bariss, Ahsoki i Jensona.
- Dzięki.- Powiedziała od niechcenia Tano.
- Spoko, nie rozumiem o co tyle zachodu, że się wymknęłaś?- Spytała.
- Bo mam nadopiekuńczego mistrza i idiotycznych przyjaciół.
- Raczej nam nie powiesz gdzie byłaś?- Zapytał zaciekawiony chłopak.
- W warsztacie samochodowym.
- He. Myślisz że uwierzyli?- Spytała dziewczyna o oliwkowej karnacji.
- Nie. Na pewno nie. Ale nie mają jak udowodnić że tak nie było.- Odpowiedziała Togrutanka.
- Jeśli chcesz możesz się z nami teraz kumplować- Zaproponował Jens szturchając ją łokciem.
- Nie spodziewałam się, że kiedyś mi takie coś zaproponujesz.
- Uwierz dla mnie to nie jest łatwa sprawa. Nigdy za tobą zbytnio nie przepadałem ale ostatnie sytuacje rzucają nowe światło na tą sprawę. To co Tano? Znaczy Ahsoka.
Ten przynajmniej nie nazywa mnie Kate- pomyślała odnosząc się do Klary. Zamyśliła się chwilę na ten temat.
- Halo, Coursant do Ahsoki- zażartowała mirilianka.
- Mhmm...- Odpowiedziała wyrwana z swoich mysli.
- Co ty na propozycje Jensona?
- Zastanowię się a teraz muszę lecieć- Odpowiedziała z sztucznym uśmiechem.
Weszła do swojego pokoju gdzie czekał na nią już Anakin. Od niechcenia spojrzała na swojego mistrza. Martwił się o nią i był zły. Usiadła na łóżku.
- Tak?- Spytała podirytowana.
- Przyszedłem do ciebie z tobą porozmawiać ale zamiast ciebie znalazłem to.- Powiedział i pokazał małą biała karteczkę. Ahsoka zmarszczyła brwi.
- A co to jest?- Spytała.
- Liścik do ciebie.- Oznajmił spokojnym głosem.
- Do mnie?! Jakim prawem go czytałeś?!- Zapytała oburzona nastolatka.
- Takim, że po pierwsze jestem twoim mistrzem a drugim bo się o ciebie martwię.
- Mogę?!- Spytała wkurzona dziewczyna. Jedi dał jej do ręki karteczkę gdzie było napisane:
Nie jesteś niczemu winna. To co było już nigdy się nieostanie.
A moja propozycja jest nadal aktualna.
K.

Ahsoka przeczytała karteczkę i ją zgniotła. Zaczęły buzować w niej emocje. Z poczuciem winny za pewnie jej chodziło o śmierć matki. Ahsoka zawsze obwiniała się że doprowadziła do tego. Słowa że nie jest winna delikatnie ją pocieszyły. No ale dodatkowa notatka o propozycji ją wkurzyła. Nie odejdzie zakonu. Postanowiła i będzie się tego trzymać. Przypomniała sobie po co tak na prawdę zaczęła szkolenie jedi. Odrzuciła te myśli na bok, nie była taka jak kiedyś. Nie pragnęła zemsty, jedi stali się jej rodziną. Rozwiała wszystkie myśli na bok, bo spostrzegła, że Anakin zaczyna czytać jej w myślach. Postawiła barierę która mu to uniemożliwiła.
- Wszystko dobrze?- Spytała a Ahsoka miała już wszystkiego dość i po woli nie dawała sobie już rady. Chciała mu powiedzieć o śmierci matki, o tym że to ona była jego powodem. Jej matka się zabiła przez nią. Tano traciła panowanie nad sobą. Cały dzień chodziła tak jakby nigdy nic. Lecz w środku była roztrzęsiona. Potrzebowała osoby która ją obejmie i powie że wszystko będzie dobrze. Chciała opowiedzeć prawdę Anakinowi, przynajmniej cząstkę prawdy. Całej nie byłaby w stanie, była zbyt skomplikowana i bolesna... Usiadła na łóżku ze spuszczoną głową. Skywalker wyczuł że teraz ma szansę dowiedzieć się prawdy.
- Smarku, powiedz mi prawdę. - Zaczął do niej mówić i usiadł obok niej.- Co się z tobą dzieje?
Ahsoka odwróciła głowę, wiedziała że nie da rady i że się rozbeczy. Nie chciała przed nim okazywać słabości.
- Smarku- Powtórzył Skywalker i chwycił jej podbródek. W ten sposób zmusił ją do spojrzenia w oczy. Próbowała mu się wyrwać ale był za silny. Mężczyzna wyczytał z nich ból. Jego siostra cierpiała ale dlaczego? O czym nie wie? Do nie dawna był przekonany że ją zna. A teraz miał wrażenie że ktoś mu podmienił smarkusia.
- Nic mi nie jest.- Wymamrotała nastolatka.
- Ahsoko przestań. Widzę że cierpisz, pozwól sobie pomóc. Jesteś dla mnie jak siostra.- Jego ostatnie słowa zakuły ją w serce.- Powiedz, proszę gdzie byłaś.
- Na poziomie 999- Wyjąkała po chwili a z oczu polały jej się łzy. Anakin widząc to przytulił ją. Nie ukrywał zdziwienia tym że była na poziomie 999. Z jego informacji był to wielki cmentarz.
- Ahsoko, po co tam poszłaś?- Spytał zmartwionym głosem obejmując swoją padawankę.
- By-by-byłam... nie ważne.- Powiedziała i oderwała się od niego. Szybko podeszła do okna i wytarła oczy. Po minucie poczuła na ramieniu rękę Anakin. Jedi obrócił ją w swoją stronę.
- Ważne. Widzę że cierpisz a ta kartka. Co ma oznaczać że nie jesteś niczemu winna?
- Nie ważne- Powiedziała i odwróciła głowę.
- Ahsoka. O co chodzi że jesteś niewinna?... Ahsoko- Powtórzył po chwili.
- Ahsoko- powiedział delikatnie zdenerwowany upartością swojej uczennicy.
- Śmierci matki! Pasuje ci? Teraz wiesz!- wykrzyknęła po czym chciała odbiec ale Anakin złapał ją za rękę. Był zdezorientowany ale wiedział że musi być teraz przy Ahsoce.
-Puść mnie! Już wiesz! Byłam na grobie matki!- krzyknęła po czym wybuchła płaczem. Anakin ją przytulił ale ona tego nie chciała. Próbowała wyrwać się z jego objęć. Kiedy szarpanie się nic nie dało, zaczęła okładać go pięściami. Cały czas płakała. Skywalker jej nie puszczał. Wręcz przeciwnie coraz mocniej ją przytulał.
- Puść mnie! Chce być sama!- Wykrzyczała. Po pięciu minutach nie miała już siły. Nie była w stanie nic zrobić. Jedi przytulił ją mocno i wytarł jej łzy. Ahsoka starała się jakoś odepchnąć ale nie miała jak. Był zdziwiony jej wyznaniem. Nigdy mu nic nie mówiła o swojej rodzinie. Twierdziła, że ich nie pamięta.







--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział Kochani!
Chcę zwrócić waszą uwagę na pogrubione słowa. 
Dlaczego Ahsoka dołączyła do jedi? O co mi chodzi z tą zemstą?
No myślę że trochę wam zamieszałam.
Ahsoka nie wytrzymuje i rozpłakuje się przy Anakinie.
Czy Skywalker pozna prawdę za nim będzie za późno... Ale zaraz za późno na co?
O tym dowiecie się w kolejnych rozdziałach.
Ciekawe czy Kler sobie odpuści pomysł żeby Ahsoka opuściła zakon.
Z drugiej strony ma ona poważne powody przeciwko jedi...
Ej mam wrażenie czy wypaplałam wam pewne informacje? Ok, to ja się zamykam.
No co tu napisać, o zaznaczyłam sobie pisanie na środku.... 
Ogólnie dzisiaj odrabianie lekcji zajęło mi 2 godzinny a i jutro mam 3 sprawdziany muszę się nauczyć.
Czy nie powinno być jakiegoś limitu?
Dobra kończę.
Komentujcie, oceniajcie, piszcie cokolwiek żebym widziała że to czytacie...
Dedyk dla White Angel
NMBZW
















sobota, 6 lutego 2016

Rozdział 5

Wczorajszego wieczora Ahsoka obgadała wszystkie szczegóły planu z Jensonem i Bariss. Nie powiedziała im gdzie chce się udać ale ujęła to w pięknym zdaniu; Nie ważne. Na każde pytanie związane z tym odpowiadała tak. Ahsoka miała polecieć śmigaczem Bariss po prostu taka zamiana o której nie wiedział Anakin. Z samego rana Skywalker obserwował z ukrycia w hangarze śmigacz swojej oczennicy. Podłożył jej nadajnik w razie sytuacji, że nie chcący by ją zgubił.
---
Ahsoka czekała na znak od Bariss kiedy wystartowała. Po okołu piętnastu minutach komunikator zamrugał co miało oznaczać że Anakin połkną haczyk i że droga wolna. Popędziła szybko w stronę niebiesko-fioletowego śmigacza koleżanki. W jej głowie kłębiło się tyle myśli, że robi źle, że nie powinna tam jechać, że nie da rady, że ulegnie. Chciała móc nie robić tego ale coś w środku jej to nakazywało. Postanowiła podjechać tam na jak najkrótszy czas. Cały dzisiejszy dzień nie był dla niej szczęśliwy. Dokładnie pięć lat temu matka Ahsoki popełniła samobójstwo. A Ahsoka była głównym powodem tego czynu, nigdy nie mogła sobie tego wybaczyć. Czuła się winna ale jakby przyszło co do czego postąpiłaby tak samo. Wierzyła, że zrobiła dobrze. Ruszyła śmigaczem w dół. Leciała na poziom 999 inaczej cmentarz. Zaparkowała swój śmigacz z boku. Zarzuciła kaptur na głowę i udała się prosto. Po dwudziestu minutach dotarła do wielkiego dębu. Wskoczyła na niego i ukryła się w liściach korony. Z tamtego miejsca miała idealny widok na mały zaniedbany grób. Na grobie widniała tabliczka z imieniem Isabel lecz coś było nie tak. Grób należał do matki Ahsoki ale nazwisko Isabel brzmiało Green. Ahsoka spojrzała na ubogi pomnik stojący obok a po jej policzkach popłynęły łzy. Po chwili usłyszała że ktoś się zbliża, zasłoniła się liśćmi i obserwowała zbliżające się sylwetki. Zobaczyła swoją siostrę i małego chłopca. Trzymali się za rękę, Klara miała na głowie tak jak zazwyczaj zarzucony kaptur. Stanęli przy grobie i zapalili znicz w kształcie serca. W pewnym momencie Kler spojrzała na drzewo. Ahsoka odsłoniła liście którymi się zasłaniała a po chwili gdy ośmioletni chłopiec spojrzał w jej stronę z powrotem się zasłoniła. Po dwudziestu minutach jak zrobiło się zimnej dwójka togrutanów odeszła. Ahsoka poczekała parę minut by mieć pewność że oddalili się wystarczająco daleko. Po tym zeskoczyła z drzewa i podeszła do marmurowego nagrobka. Stała tak nad nim i myślała co by było gdyby. Przez to wszystko zapomniała o otaczającym jej świecie. Ocknęła się dopiero, kiedy poczuła rękę swojej siostry na ramieniu. Odtrąciła ją, Kler nie uraził ten gest. Stanęła obok i się odezwała.
- Jednak przyszłaś- Powiedziała z delikatnym uśmiechem.
- Musiałam, po prostu musiałam. Ale nie licz że zmieniłam zdanie. Jestem jedi i jestem wierna zakonowi i republice. Nie odejdę- Odparła i spojrzała na swoją bliźniaczkę. Obie miały na głowie kaptury ale idealnie widziały swoje niebieskie oczy.
- Wiem o tym. Ale wiem także, że kiedyś się opamiętasz. Zakon jedi nie jest taki jak kiedyś to mordercy przecież wiesz...
Przestań- Przerwała jej Tano z spuszczoną głową.- Przyszłam tutaj tylko żeby oddać cześć naszej zmarłej matce.
-Tak wiem, ale sądzę że chciałaś coś jeszcze.
Co niby?- Spytała Ahsoka.
- Chciałaś zobaczyć naszego braciszka.- Odpowiedziała a Ahsoka przewróciła oczami.
- Tak, jasne właśnie o to chodzi chciałam zobaczyć... eee...- Nie wiedziała nawet kogo? Nie znała imienia swojego małego brata.
- Andre, nazywa się Andre Green. Nosi nazwisko po naszym ojcu, nie zna prawdy.
- Domyślałam się że będzie nosić nazwisko Green- Odparła.
- Kate- Zaczęła Klar ale młoda jedi od razu jej przerwała.
- Nazywam się Ahsoka. Ahsoka Tano nie Kate Green możesz to w końcu przyjąć do wiadomości?- Spytała ale nie liczyła na odpowiedź.
- Nie. Zawsze będziesz nazywać się Kate nic tego nie zmieni. Nawet jakbyś chciała najmocniej na świecie to zmienić i tak ci się nie uda- Odparła druga nastolatka. Ahsoka westchnęła wkurzona i odwróciła się od niej.
- Muszę iść.
- No jasne zakon jedi nie może czekać. Biegnij!- Powiedziała na maksa wkurzona i zirytowana Klara.
- Przestań. Czego się niby spodziewałaś?
- Nie wiem. Czegoś innego- Odparła.
Powinnaś iść do Andre. Nie powinien być teraz sam.
- Znalazła się specjalistka- mruknęła pod nosem Klar a po chwili już normalnie dodała.- Może chciałabyś iść ze mną. Poznasz Andre.-Ahsoka na te słowa się uśmiechnęła a w jej oczach zabłysły jasne światełka, które po chwili zgasły.
- Nie mogę. Żegnaj Klar- Powiedziała i wzbiła się w powietrze. Zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu.
 - Żegnaj- Odpowiedziała cicho Kler do pustej przestrzeni przed sobą.
---
Bariss leciała śmigaczem Ahsoki w jakieś najdalsze zakątki Coursant. Śmieszyła ją cała sytuacja, miała na głowie kaptur dlatego Anakin jej nie rozpoznawał. Wyczuwała że cały czas podąża jej drogą. W końcu po ponad dwu godzinnej jeździe zatrzymała się na opuszczonym budynku. Znajdował się on daleko, daleko od miasta. Czuła że Skywalker za chwilę tu będzie. Podeszła do krawędzi i zaczęła medytować plecami do miejsca zaparkowania pojazdu. Udawała że jest skupiona. Po parunastu minutach na dachu wylądował Skywalker. Spostrzegł on niby swoją uczennice medytującą. Przyjechała taki kawał żeby medytować?- zadał sobie to pytanie i podszedł do niej. Bariss wyczuła to ale miała uddawać że jest zaskoczona więc jak był niedaleko jej zapaliła swój miecz i ściągła kaptur. Po chwili jednak go wyłączyła. Spostrzegła że mierzy do mistrza Skywalkera. Tamten nie mógł uwierzyć że przed ni stoi Bariss.
- Proszę mi wybaczyć mistrzu Skywalker- Powiedziała kłaniając się. Zgrywała najgrzeczniejszą uczennice ever.
- Co tu robisz?- Spytał zdezorientowany Skywalker.
- Przyleciałam pomedytować w osamotnieniu.- Odparła.
- To śmigacz Ahsoki- oznajmił pokazując ręką na maszynę stojącą nieopodal. Nie zdążył nic dodać bo Offee się odezwała.
- Tak, mój śmigacz ostatnio często się psuję i poprosiłam ją żeby mi go pożyczyła na dzisiaj. Sama miała dzisiaj być z senator Padme jakieś sprawy polityczne czy coś.
- Tak.- Odpowiedział zamyślony.
 - Ja chyba będę już wracać- Dodała i zaczęli iść w kierunku pojazdów.
- To dobry pomysł.
Mam wrażenie że jesteś mistrzu zmartwiony. Czy mogę jakoś pomóc?- Spytała.
- Nie, muszę porozmawiać szczerze z Ahsoką- Odpowiedział i siadł na swój śmigacz. Po chwili oboje wystartowali.





------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No dobra kolejny rozdział. Przepraszam że krótki i taki... eee... jakby to ująć nie dopracowany. Pisałam na szybkiego chciałam wam coś dzisiaj jeszcze dodać. Przepraszam że dwa pozostałe blogi leżą ale tak jak niektórzy z was przeczytali krótkie info na blogu Ahsoka- wszystko się zmieni. Pracuję nad nową historią całkiem inną i o czymś calkiem innym. Napisałam tam krótko co to będzie serdecznie zapraszam was do przeczytania tamtej informacji... No ale jakby to ująć w tym rozdziale starałam się pisać poprawnie. Dziękuje za wszytskie rady i wskazówki Pysiowatej. Dzięki tobie dowiedziałam się że jak się pisze dialogi to po - dajemy spację... No myślę że i tak znajdziecie mnóstwo błędów ale musicie mi to wybaczyć.  Zapraszam do pisania co sądzicie i  myślicie.
Dedyk dla Pysiowatej.
NMBZW




piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 4

Anakin z samego rana wyrwał się z świątyni. Wziął swój śmigacz i poleciał do apartamentu Padme. Nie widział już jej parę dni. Tęsknił za nią i chciał jak najszybciej ją zobaczyć. Martwił się o Ahsoke ostatnie wydarzenia nie dawały mu spokoju. Czuł że jego padawanka coś przed nim ukrywa. Czuł się bezsilny nie mógł nic zrobić. Po niecałych dwudziestu minutach był już na miejscu. Wszedł do środka bez pukania. Czuł się tam jak w domu. Jego żona stała na środku salonu i pisała coś w elektronicznym dzienniku. Na widok swojego męża rzuciła mu się w ramiona i zaczęła całować. Mężczyzna odwzajemniał jej pocałunki. Mizgali się tak z piętnaście minut.
-Czy coś się stało?- spytała odrywając się od niego. Znała go doskonale i wiedziała że coś go trapi.
-Martwię się o Ahsokę. Ostatnio dziwnie się zachowuje.- powiedział i wziął delikatne ręce swojej żony i ucałował je.
-Ahsoka jest już duża. Na pewno kiedy będzie potrzebowała twojej pomocy powie ci to.- powiedziała z matczynym uśmiechem.
-Tak ale coś nie daje mi spokoju.- powiedział i oboje usiedli na kanapie.
-Nie zamartwiaj się tym. Wszystko będzie dobrze.- powiedziała. Tymi słowami uspokoiła go ale nie trwało to zbyt długo. Do pomieszczenia wszedł droid protokolarny C-3PO.
-Przepraszam że przerywam.
-Co się stało C-3PO?- spytała Amidla wstając.
-Jedi Ahsoka Tano prosi o krótką rozmowę.- oznajmił droid a Padme z Anakinem na siebie spojrzeli.
-Ukryj się w szafie. A ty.- skierowała się do maszyny.- wpuść Ahsokę.
Droid kiwną głową i odszedł. Skywalker bezszelestnie wlazł do szafy. Zdziwiło go że Ahsoka tu przyszła ale może i to dobrze może się czegoś dowie. Przez szczelinę w szafie widział całą sytuację. Ahsoka weszła do środka.
-Ahsoko.- przywitała ją z uśmiechem senator. Przytuliły się na powitanie.
-Witaj Padme, nie przeszkadzam ci?
-Nie. Co cię do mnie sprowadza?
-Eee... Mam prośbę.- powiedziała trochę nie pewnie.
-O co chodzi?- spytała Amidala.
-Potrzebuję twojej pomocy.- powiedziała już trochę pewniej. To nie było w jej stylu prosić o pomoc. Zazwyczaj sama sobie radziła.
-O co chodzi? Jeśli będę mogła to na pewno ci pomogę.
-Muszę jutro zniknąć na cały dzień. Ale znasz Anakina nie wypuści mnie jak nie będzie znał powodu. Więc mogłabyś mnie kryć?
-Ale dlaczego nie powiesz mu gdzie idziesz?
-Nie zrozumiałby... No to co możesz...?
-A co chcesz robić cały dzień?
-Nie ważne. O mnie się nie martw dam sobie radę. To co pomożesz mi?
-Tak. Skontaktuję się z Anakinem i powiem że jutro będziesz ze mną. Jesteś pewna tego co robisz?
-Nie. Nie do końca. Muszę już wracać. Do zobaczenia Padme.
-Do zobaczenia Ahsoko.- powiedziała trochę zmartwionym głosem. Kiedy torgutanka wyszła z apartamentu Anakin wylazł z szafy. Słyszał całą rozmowę i musiał poznać prawdę. Po prostu musiał.
-I co zamierzasz?- spytała jego żona.
-Dowiem się prawdy.- oznajmił.- A teraz muszę już iść. Rozumiesz?
-Doskonale Anni.- powiedziała i pocałowała go namiętnie. Po tym pocałunku opuścił mieszkanie swojej żony.
---
Ahsoka miała dziwne przeczucie że Anakin wie że chce się jutro wymknąć. Kiedy z nim rozmawiała powiedział że jutro będzie towarzyszyć senator z Nabo. Zdziwiło ją to że zadawał jej mnóstwo pytań. W stylu; ufasz mi? mówisz mi całą prawdę?itp. Tano pomyślała że najlepiej się ubezpieczyć. Kiedy w końcu udało jej się wymknąć poszła do sali treningowej. Szukała starej znajomej. Kiedy weszła od razu zauważyła dwójkę znienawidzonych padawanów przez wszystkich. Podeszła do nich. Była to mirilanka Bariss Offee oraz ludzki chłopak Jenson Kolss. Właśnie w tym momencie dokuczali młodszym adeptom. Kiedy stała obok nich roześmiała się.
-Co jest Tano?!- spytał z nienawiścią w głosie.
-Nigdy nie znudzi się wam znęcanie nad młodszymi?- spytała. Miała swój plan i się go trzymała.
-Masz zamiar prawić nam morały?- spytała dziewczyna.
-Nie, chciałam się przyłączyć ale widzę że to zamknięta impreza.- powiedziała i zaczęła odchodzić.
-Zaczekaj.- zatrzymała ją Bariss. Razem z Jensonem spojrzeli sobie w oczy i kiwnęli głowami.
-Na prawdę?- spytał Jens.
-Tak ale mam pomysł na coś większego...- powiedziała ale nie dokończyła. Czekała na ich reacje.
-Co masz na myśli?- spytał chłopak. Razem z Offee podeszli bliżej do torgutanki.
-Może chcielibyście wkurzyć mojego mistrza w taki sposób że nie będzie mógł was ukarać...
-Niby w jaki sposób?- spytał chłopak.
-No powiedzmy że jutro mam zamiar się wymknąć... A mój mistrz chce mnie śledzić... Bariss wzięłabyś mój śmigacz i byś odleciała daleko... On zacząłby cię śledzić myśląc że ty to ja... Kiedy odkryłby prawdę byłby mega wkurzony.
-A jak się spyta gdzie ty byłaś?
-Ja mam wymówkę że byłam z senator.
-Niezły plan Tano.- podsumował Jenson
-Dzięki ale mów do mnie Ahsoka spoko Kolss?
-Niech ci będzie ale ty mówisz do mnie Jenson zrozumiane?
-Okey, a teraz lecę. Jeszcze zobaczą nas razem i się wszystko wyda.
-Oki, obgadamy wszystko dzisiaj w nocy. Bądź o dziesiątej u mnie.- powiedział Jens i razem z Bariss odeszli.








-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Króciutko, i tak szczerze nie miałam pomysłu co napisać. Na kolejny rozdział mam tylko ogólny zarys więc to też nie zbyt dobrze. No ale może pomimo tych błędów wam się spodoba. Ahsoka zawiera układ z Jensonem i Bariss. Anakin chowa się w szafie.
No ale tak wczoraj był tłusty czwartek więc pisać mi ile się pączków zjadło.
Zapraszam na moje dwa pozostałe blogi. Piszcie co sądzicie o rozdziale i o Bariss bo moja wersja jej różni się od większości. No a tak w ogóle będę pisać teraz trochę mniej bo wciągnęło mnie pisanie książki o czymś innym i na razie mam duży plan co to tego ale tak jak już napisałam komentujcie.
Dedyk dla wszystkich czytelników.
NMBZW



















wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 3

Hejo, szybkie info bo trochę wam pomieszałam. Kler a tak po prawdzie Klar to tak naprawdę Klara. Kler i Klar są skrótami od Klara. Zrozumiane? A Klara nazwała Ahsokę Kate. No to tyle życzę miłego czytania. Wiecie postanowiłam napisać to także 1 osobie . Jakoś spodobała mi się ta forma.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


1 os. Ahsoka

Stałam przed mistrzami. Patrzyli na mnie a ja widziałam w ich oczach to że się o mnie martwią. Nie mieli żadnych powodów do tego. No po prawdzie za pewne zaskoczył ich widok dziewczyny identycznej do mnie. Ale to nie była ich sprawa. To dotyczyło tylko mnie. Nie mam najmniejszej ochoty z nikim o tym rozmawiać ani z Obi-wanem, ani z Anakinem, ani z mistrzem Plo lub jednym z moich przyjaciół. Chciałabym zamknąć się w pokoju i nie wychodzić. Chce być sama. Potrzebuje czasu by wszystko przemyśleć. Mam młodszego brata. Wiedziałam o tym ale kiedy Kler powiedziała że jest chory zmartwiłam się. Oczywiście nie pokazałam tego po sobie. Nawet nie wiem jak ma na imię. Nigdy nie chciałam wiedzieć. Wszystko związane z moją rodzinną było smutne. Na myśl przypominało mi się tyle różnych wspomnieć. Szczególnie te złe, mroczne rzadziej te radosne i szczęśliwe. Nikt ze świątyni nic nie wie o mojej przeszłości. Chelsea i Nick kiedy się mnie o to pytali pierwszy raz otrzymali odpowiedź że niewiele pamiętam. Do dzisiaj trzymam się tej wersji. Nie jest ona prawdą. Z Kler... Z Klarą spotykałam się jako mała adepka, młodzik nawet jak zostałam padawanem... Później wszystko się zmieniło. Stało się dużo beznadziejnie bolesnych rzeczy. Nie potrafię nic powiedzieć. Za dwa dni w piątek mija kolejny rok. Kolejny rok od najgorszego dnia w moim życiu. Może przesadzam nie był najgorszy. Miewałam gorsze. Nienawidzę o tym mówić. No a teraz mój mistrz nie da mi spokoju. Jestem wściekła na Klar że wyjechała z tymi mordercami. Świątynia morderców... No błagam nie mogła sobie darować? Najwidoczniej nie. Uwielbia stawiać mnie w takiej sytuacji. A ja co mam powiedzieć? Sorry to moja walnięta siostra. Nie oni nie mogą się dowiedzieć że mam siostrę. Zaczęliby drążyć temat i wydałoby się parę rzeczy. I to samo że Klar nie może pogodzić się z tym że nazywam się Ahsoka Tano. Musi mnie na siłę nazywać Kate. No świetnie do tego nie zauważyłam mojego mistrza. Musiał mnie tu przywołać. Opanowałam się i stanęłam przed nimi jak gdyby nic. Starałam się opanować ale nie mogłam. Byłem delikatnie wstrząśnięta.
-Tak?- spytałam cieniutkim głosikiem.
-Kto to był?- spytał Anakin. Zamilkłam. Co mam zrobić kłamać? Nie chce go oszukiwać ani mówić mu prawdy. Najlepiej będzie się nie odzywać może sobie odpuści. Na co ja w ogóle liczę on nigdy nie odpuszcza.
-Ahsoko mówiłem do ciebie.- odezwał się ponownie. Spojrzałam na niego nadal się nie odzywając.
-Kim ona była?- spytał Kenobi. Teraz spostrzegłam że nadal tu stoi.
-Nie ważne.- odpowiedziałam. Wiedziałam że nie dadzą mi spokoju.
-Smarku właśnie że ważne.- powiedział mój mistrz i położył mi rękę na ramieniu. Przed oczami przebiegła mi scenka z przeszłości. Zobaczyłam to o czym pragnęła zapomnieć... Cofnęłam się i odtrąciłam jego rękę. Zabolało go to. Wyczytałam to z jego niebieskich oczu. Nie chciałam go tym skrzywdzić ale to był odruch. Nie wiem czemu zobaczyłam to. Pozbyłam się przeszłości. To zapewne przez Klar ona mi wszystko przypomniała. Najchętniej uciekłabym stąd jak najdalej żeby nie musieć prowadzić tej rozmowy. Anakin z Obi-wanem wlepiali we mnie swoje spojrzenia. Próbowali coś wyczytać ale nie udawało im się to. Chowałam wszystko na dnie mojego podziurawionego serca.
-Mogę już iść?- spytałam.
-Najpierw powiedz kim ona była. Czy to była twoja siostra?- spytał Anakin. To pytanie mnie zamurowało. No tak Klar była moją siostrą. Nawet to logiczne że tak pomyśleli ale... Coś w tych słowach mnie zabolało. W pewnym momencie opanowała mnie wściekłość. Starsi jedi to spostrzegli. Po chwili się ogarnęłam i odpowiedziałam trochę gniewnie.
-Gdym miała siostrę to byście o tym wiedzieli. A jak sami wiecie nie mam żadnego rodzeństwa. A teraz przepraszam.- powiedziałam i weszłam do świątyni. Wiem że tak nie powinni się zachowywać młodzi padawani. Miałam dość chciałam pobyć sama. Chciałam odpocząć i wszystko przemyśleć. Nie miałam ochoty nikogo widzieć. Nikogo bez wyjątku w to także wliczali się moi przyjaciele. Szłam szybkim krokiem przez korytarze. Chciałam znaleźć się daleko od wszystkich. Zamknąć się w pokoju i być sama. Ale znając mojego pecha wpadłam na Nicka, Chelsea i Theo. Ich widok mnie rozzłościł nie wiem czemu. Chciałam ich minąć bez słowa ale oni to zauważyli. Nick złapał mnie za rękę i zatrzymał. Spojrzałam na niego a on się do mnie uśmiechnął jednym ze swoich uśmieszków.
-Czy mi się wydawało czy chciałaś nas ominąć bez słowa.- powiedział w ulubiony jego sposób. Byłam jak chodzący wulkan który właśnie w tej chwili wybuchł. Nie miałam ochoty mówić że się zamyśliłam itp. Strzeliłam prosto z mostu.
-Nie nie wydawało ci się. Właśnie próbowałam was zignorować. Wybacz ale się śpieszę.- powiedziałam i się wyrwałam. Poszłam dalej. Wyczułam ich zdziwienie moim zachowaniem. Po dziesięciu minutach szybkiego marszu wpadłam do mojego pokoju i ległam na łóżku. Z oczu popłynęły mi łzy. Nie wiem czemu ale tak się stało.

---
Narracja 3 os. 

Chels, Nick i Theo nie mogli zrozumieć co tak rozzłościło Ahsokę. Byli ciekawi kim jest jej sobowtór ale postanowili na razie dać jej trochę czasu. Zapewne z jego powodu była taka wściekła no bo niby czemu? Stali w korytarzu rozmawiając kim może być nie znajoma.
-A może to jej siostra?- powiedział niebieskooki blondyn (Theo).
-Nie Ahsoka nie ma siostry.- oznajmiła pewna siebie Chels przeczesując lewą ręką swoje różowe włosy.
-Ale skąd masz taką pewność?- spytał Theo.
-Po prostu. Znamy Ahsokę od zawsze wiemy o niej wszystko. mówimy sobie wszystko bez wyjątku.- odpowiedział za przyjaciółkę Nick.
-Ale jakoś nic nie wiedzieliście o jej sobowtórze. A jak widzieliśmy nie była zaskoczona jej widokiem.- odpowiedział. Jego słowa jakoś dotarły do piętnastolatków. Znali ją od zawsze ale nic im nie mówiła o swoim klonie. Nic nie odpowiedzieli na to pytanie. Cała trójka zastanawiała się w myślach kim była ta dziewczyna i czego chciała od Ahsoki. Mogli jedynie stwierdzić że nie przepadała za jedi. Wtedy podszedł do nich Obi-wan razem z Anakinem i mistrzem Plo. Trójka mistrzów łamała sobie głowę nad tą samą zagadką. Padawani delikatnie się ukłonili wyrażając swój szacunek.
-Mistrzowie czy coś się stało?- spytał Chels widząc ich poważne miny.
-Widzieliście gdzieś Ahsokę?- spytał Kenobi.
-Poszła do swojego pokoju.- oznajmił Theo. Spotkał się z spojrzeniem młodszych przyjaciół. Oni by najpierw się spytali po co jest im to wiedzieć. Później dopiero by odpowiedzieli. Theo różnił się od nich pod każdym względem.
-A czy coś się stało?- spytał Nick próbując się czegoś dowiedzieć.
-Nie chcemy z nią tylko porozmawiać.- oznajmił Koon.
-O tej dziewczynie prawda?- spytała różowo-włosa.
-Tak wiecie coś o niej?- spytał Anakin.
-Nie niestety nigdy nam o kimś takim nie mówiła.
-Znacie się od zawsze, nigdy nic nie wspominała?- spytał Kenobi. Nick i Chelsea pokręcili głowami na znak że nie.
-No to nic musimy pogadać z małą Ahsoką.- powiedział Plo i cała trójka jedi ruszyła do pokoju nastolatki.
---
Stali pod drzwiami jej pokoju. Wyczuli że jest w środku i medytuje. Weszli do pokoju. Ahsoka siedziała po turecku na łóżku. Ahsoka kiedy tylko stanęli przed nią otworzyła oczy. Wstała i się ukłoniła.
-Co was do mnie sprowadza?- spytała z uśmiechem.
-Chcemy porozmawiać o tej torgutance.- oznajmił spokojnie Obi-wan. Ahsoka nie zareagowała zbytnio na tę informacje.
-Kim ona jest?- spytał Anakin.
-Nie wiem.- odpowiedziała.
-Jak to nie wiesz?- spytał się jej mistrz.
-Po prostu nie wiem.
-Widziałaś ją już kiedyś?- spytał Plo.
-Nie.- odpowiadała krótkimi zwięzłymi zdaniami jak nie słowami.
-O czym rozmawialiście?- spytał wybraniec.
-Nie widzę powodu żebym musiała odpowiadać na to pytanie.
-Dlaczego?- spytał Kenobi.
-Jest to moja sprawa o czym z nią rozmawiałam.- odpowiedziała i założyła ręce na piersi. Widać że miała przygotowane odpowiedzi na wszystkie pytania.
-Ufasz mi?- spytał Skywalker i zrobił krok w jej stronę.
-To nie ma znaczenia.- odpowiedziała na to pytanie także znała już swoją odpowiedź.
-Ma, ufasz?
-Tak. Ale czy to znaczy że mam ci wszystko mówić?
-Nie ale czemu nie chcesz mi odpowiedzieć na pytanie; Kim ona jest?
-Uważam że nie ma to najmniejszego znaczenia.
Jedi próbowali z niej coś wyciągnąć jeszcze z pięć minut. Później odpuścili. Widzieli że nie powie im teraz prawdy. Nie mieli zamiaru odpuszczać. Ta dziewczyna była dla niej zagrożeniem. Według nich mogła wykorzystać to podobieństwo przeciw Ahsoce. Anakin czuł się zawiedziony. Jego uczennica coś przed nim ukrywała a on nie wiedział co.





----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Napisałam 4 wersje tego rozdziału. Każdy w innym stylu już nawet nie wiem który dodaje ale wyliczanka wskazała na ten. Pisałam tu pół w pierwszej osobie pół w 3. Piszcie który styl się bardziej podoba. Postanowiłam od czasu do czasu pisać jako Ahsoka, Anakin lub Nick lub ktoś inny. Może to nawet ciekawie wyglądać. No ale niby rozdział wygląda tak. Wiem że mało się dzieję... Ale za dwa dni jest piątek... No mówię o blogu. A jak sami się domyślacie wtedy będzie się coś działo... Co? Na razie nie zdradzę macie podpowiedzi w tekście. Zauważyłam na różnych blogach że domyślacie się co będzie się działo jestem aż tak przewidywalna? No ale zagadki z trofeum na pierwszym blogu nikt nie zgadł...  No co tu napisać... Jestem zmęczona po ciężkim dniu w szkole. 8 lekcji czy to nie przesada?! Co najlepsze tylko dziewczyny miały 8 chłopacy po 7 zawsze kończa... Dyskryminacja. Dobra kończę. Komentujcie i piszcie co sądzicie.
Dedyka dla Ashara (jeśli mnie jeszcze czyta)
NMBZW




niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 2

-Spójrzcie druga Ahsoka!- powiedział podnosząc głos Justin. Wszyscy patrzyli na identyczną dziewczynę co Ahsoka. Takie same oczy, usta, nos takie same znaki na twarzy, lekku. Były jak dwie krople wody. Nie licząc oczywiście innego stroju. Ahsoka stała dwadzieścia metrów od swojego sobowtóra który opierał się o wejście. Nie była zaskoczona jak pozostali. Stała opanowana przynajmniej na taką wyglądała. W środku chciała krzyczeć, płakać, przytulić się do niej i wiele różnych sprzecznych rzeczy. Władały nią całkowicie różne uczucia. Postarała się być opanowana wiedziała że jej klon czeka tylko na to żeby wybuchła. Po co niby tu przychodziła? No i zapewne zaraz zacznie swoją gadkę szmatkę.- pomyślała Tano zakładając ręce na piersi. Patrzyła prosto w oczy drugie torgutanki tak samo zresztą jak i ona. Cała reszta zgromadzenia nie otrząsnęła się jeszcze z pierwszego szoku. W pewnym momencie Klar oderwała wzrok od Ahsoki i powiedziała.
-Musimy pogadać.- Ahsoka od razu chciała się kłócić że nic nie musi ale się powstrzymała. Wiedziała po co tu przyszła. Przynajmniej tak przypuszczała. Jedi po woli zaczęli odzyskiwać świadomość tego co się dzieję. Tano po chwili zrobiła krok na przód w kierunku drzwi i dziewczyny. Od razu poczuła na swoim ramieniu rękę mistrza odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Wyczytała z nich że nic nie rozumie. Jego oczy zadawały pytanie Ahsoko co się tu dzieję? Kim jest ta..? . Uchyliła usta chciała coś powiedzieć ale się powstrzymała. Sama do końca nie wiedziała co odpowiedzieć. Prawdę? Nie na pewno nie. Była zbyt bolesna i ciągnęła za sobą dużo przykrych wspomnień. Patrzyła w oczy mistrza i nie wiedziała co zrobić. Trwało to kilka dłuższych chwil. Po tym czasie Kler najwidoczniej zaczęła się nudzić i się odezwała. A tak na prawdę chciała trochę wkurzyć Ahsokę.
-Sory że przerywam. Ale pośpiesz się nie mam ochoty być ani minuty dłużej w tej świątyni morderców.- powiedziała podkreślając ostatnie słowo. W tym momencie wszyscy na nią spojrzeli a mała Mindi się odezwała.
-To nie jest świątynia morderców tylko jedi.- powiedziała sześciolatka.
-Jedi to mordercy. Tak naprawdę nie różnicie się zbytnio od shitów. I wy i oni dążycie do władzy.- powiedziała od niechcenia dziewczyna zaczynając dyskusję.
-Nie prawda.- wtrącił Obi-wan.- Jedi są strażnikami pokoju naszym zadaniem jest...
-Tak wiem wiem... Ahsoka wciskała mi tą regułkę z trylion razy. To co idziesz?- spytała kierując to pytanie do nastolatki. Ahsoka odsunęła się od mistrza i poszła w kierunku swojego sobowtura.
-Kim jesteś?- zapytał Nick.
-Zapytaj Ahsoki.- odpowiedziała od niechcenia. Chłopak tak jak reszta skierowała wzrok na Ahsokę która nie miała najwidoczniej zamiaru odpowiedzieć. Odwróciła się i zaczęła iść w jej stronę. 
-Ahsoka.- usłyszała głos swojego mistrza. Zatrzymała się i chciała się obrócić znowu ale...
-Wiecie później wam wciśnie jakąś bajkę co do tego kim jestem bo prawdy wam raczej nie powie. A teraz chodź bo mi się śpieszy.- wtrąciła Kler. 
-Ahsoko.- powiedział dosyć głośno Skywalker. 
-Zaraz wracam mistrzu nie martw się.- odpowiedziała.
-No tak szczerze to ja ci się dziwie że chcesz tu wracać. Tyle razy ci mówiłam że...- nie dokończyła bo Ahsoka wyszła z sali a ona za nią.
Kim ona jest- przeleciała ta myśl wszystkim po głowach. Patrzyli na siebie całkiem zdezorientowani. O co chodzi?...
Ahsoka kiedy tylko wyszła z sali wraz z Kler ulżyło jej. Nikt się już na nią nie patrzył. Nie licząc teraz spojrzeń przechodzących jedi.
-Fajnie było co?- powiedziała z uśmiechem Klar. Spotkała się z złowrogim spojrzeniem Tano.
-Załóż kaptur.- powiedziała oschłym głosem. Nie chciała żeby ktokolwiek je zobaczył. No ale na jej nie szczęście mistrz Plo ma genialne wyczucie czasu. Podszedł lekko zdziwiony do dwóch identycznych torgutanek. Stanął przed nimi. 
-Mistrzu.- powiedziała delikatnie kłaniając się wyrażając w ten sposób szacunek. Mistrz Plo spojrzał na drugą nastolatkę, która stała i oglądała swoje paznokcie. Zero szacunku no po prostu zero.
-No świetnie kolejny jedi.- mruknęła pod nosem.
-Kim jesteś?- spytał Konn.
-Jak chcesz wiedzieć to spytaj Ahsoki. Ja muszę lecieć nara.- powiedziała i zaczęła od chodzić. Ahsoka spojrzała na nią z gniewem i złością. 
-Eeee... Też muszę iść.- powiedziała i podbiegła do swojego sobowtóra mówiąc.- Załóż ten kaptur zrozumiane?- W odpowiedzi dziewczyna zarzuciła go na głowę.
-Weź się nie spinaj fajnie było.
-Fajnie?! Dobijasz mnie po co tu w ogóle przylazłaś?! Wiesz najlepiej się zamknij i chodź.- powiedziała i kierowały się w stronę wyjścia. Była wściekła na swojego sobowtóra. Już nawet nie chodziło o to że tu przyszła ale jej zachowanie gadka o shitach i jedi. No po prostu to było najgorsze. I to spytajcie Ahsokę. Co ona sobie myśli. Teraz będę musiała się tłumaczyć.- myślała. Po chwili były już na zewnątrz. Kler od razu powiedziała dosyć głośno.
-Wolność, wreszcie wolni.
-Weź się ogarnij i chodź bo jakbyś nie widziała nadal jesteśmy na terenie świątynie.
-A no tak świątynia morderców. Wiesz...
-To jest świątynia jedi Klara.
-Kate, daruj sobie.- powiedziała a Ahsoka walnęła się w głowę prostą ręką.
-Mam na imię Ahsoka.-powiedziała zrezygnowanie. Wiedziała że i tak będzie przez nią nazywana inaczej.
-Ta im możesz to wciskać ale dla mnie zawsze będziesz nazywać się Kate.
-Dobra.- powiedziała i wyciągnęła z kieszeni kredytki.- Mam tylko tyle.- oznajmiła.
-Myślisz że przyszłam tu po forsę?- spytała rzucając focha.
-Tak. Właśnie tak myślę a teraz bierz to i nie wracaj tu nigdy. Zrozumiane?
-Nie chcesz wiedzieć po co mi one?
-Nie, nie obchodzi mnie to. Nic dla mnie nie znaczysz.
-Jak możesz tak mówić. Jesteśmy siostrami.- powiedziała i chwyciła ją za rękę.- Odejdź z zakonu, będzie tak jak dawniej. Poznasz naszego młodszego brata. To dla niego potrzebuję pieniędzy jest chory.
-Super, nie rusza mnie ta ckliwa opowiastka. Jedi nie mają rodzinny i uczuć.- odpowiedziała robiąc krok w tył. Starała się być opanowana ale coś jej to nie wychodziło.
-Nie wiesz nawet jak ma na imię.- powiedziała starając zagrać na jej uczuciach.
-I niech tak pozostanie. Wybacz ale mam trening.
-Trening jest od nas ważniejszy. Jedi cię niszczą. Zakazują uczuć dążą do władzy. Ocknij się Kate.  Oni cię niszczą.
-Wiesz że na mnie to nie działa. Jestem wierna zakonowi.
-Nawet po tym co zrobili.
-Możemy nie wracać do przeszłości. Ona się nie liczy liczy się teraźniejszość i przyszłość.
-A co z piątkiem? Będziesz?- zapytała i spojrzała z łzami w oczach na swoją siostrę. Ahsoki mina mówiła sama za siebie zapomniała. Jak mogła zapomnieć. Polała jej się łza ale od razu ją wytarła.
-Nie wiem. Wybacz ale muszę iść.
-Kate!- krzyknęła Klara kiedy torgutanka zaczęła biegnąć w stronę świątyni. Rzuciła się za nią biebiem.
-Zaczekaj!- krzyknęła. Ahskoa a po prawdzie Kate się zatrzymała i obróciła. Kler ją przytuliła. Tano się uśmiechnęła i odwzajemniła gest. Trzymały się chyba z dwie minuty. Obu z oczy lałay się strumienie łez. Ahsoka się ocknęła i oddaliła się.
-Ja nie mogę.- powiedziała cicho i odbiegła w stronę swojego ukochanego zakonu. Kler spojrzała jak jej siostra biegnie po czym sama zaczęła odchodzić w drugą stronę. Założyła kaptur który jej spadł podczas uścisku. Ahsoka wbiegła po schodach do świątyni...
---
W tym samym czasie.
Kiedy Ahsoka wyszła z sali treningowej z nieznajomą dziewczyną. Wszyscy stali jak wryci i patrzyli po sobie. Wszyscy byli zaskoczeni. Nie wiedzieli że Ahsoka ma sobowtóra. Najbardziej to odczuli Nick i Chelsea którzy znali ją od momentu trafienia do świątyni. Nigdy im nic nie wspominała o identycznej dziewczynie. Patrzyli się na siebie jak idioci. Po chwili wszedł do sali mistrz Plo który także miał taką minę.
-Kim jest ta dziewczyna.- powiedział wolno i niepewnie. Wszyscy na niego spojrzeli a z ich oczu wyczytał że nie wiedzą (ale ja robię z nich durniów co?). Po dłuższej chwili Justin się odezwał.
-A może to jej siostra bliźniaczka.
-Ahsoka nie ma siostry.- odezwała się Chelsea.
-Mistrzu Plo. Ahsokę ma siostrę?- spytał Obi-wan. Wiedział jak wszyscy że to właśnie on wziął małą Ahsokę do świątyni.
-Z tego co wiem to nie.- odpowiedział.
-Jedynym sposobem by dowidzieć się czy ma siostrę jest spytanie jej samej.-powiedział Theo. Anakin wyszedł bez słowa z sali a za nim poszedł Kenobi.
-Anakinie gdzie idziesz?- spytał starszy jedi.
-Poszukać Ahsoki.- oznajmił.
-Pójdę z tobą. Myślę że będzie na zewnątrz.
Jedi po paru minutach stali na schodach świątyni. Zauważyli nieopodal na rynku Ahsokę rozmawiającą z swoim sobowtórem. Po prawdzie nieznajoma miała kaptur ale ją rozpoznali. Przyglądali się rozmowie. Ahsoka wyglądała na opanowaną czego nie powiem o drugiej postaci. Cały czas machała rękami i coś mówiła. Ahsoce puszczały po woli nerwy. Po chwili wyciągła z kieszeni kredytki i podała je nieznajomej. Ta wybuchła gniewem ale je przyjęła. W pewnym momencie coś się zmieniło. Stały smutne, Ahsoka coś powiedziała i zaczęła biec w stronę świątyni. Jej znajoma puściła się w pogoń za nią złapała ją i się przytuliły. Trwało to z dwie minuty po tym czasie Ahsoka się odsunęła jak oparzona i pobiegła dalej. W pewnym momencie znalazła się na schodach świątyni obok jedi. Najwidoczniej ich nie zauważyła i przeszła obok. Anakin zauważył że jego padawanka jest poddenerwowana. Chwycił ją za ramię i odwrócił w swoją stronę. Ahsoka spojrzała na niego i mistrza Kenobiego. Dobra wiem czas zacząć plan jestem idiotą i nie wiem o czym do mnie mówicie.- pomyślała.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Skończyłam w końcu... Po półtorej godzinny męczenia się... Wolna... Dobra pozmieniałam trochę plany... I o co mi chodziło z tym piątkiem?? Jakieś pomysły... No ale najważniejsze że umęczyłam ten rozdział... Piszcie co sądzicie, komentujcie. Zapraszam na inne blogi. O i mam pytanie do fanów rebeliantów kiedy będzie można obejrzeć 11 odcinek po polsku. A p.s wiem że parę faktów się nie zgadza bo Ahsoka jest z Shili ale to ma sens dowiedzie się później....
Dedyk dla Paulina1710
NMBZW

sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 1

Ahsoka wraz Nickiem, Theo i Chelsea siedziała w sali treningowej. Wygłupiali się i opowiadali śmieszne historie. Nick i Theo próbowali zwrócić na siebie uwagę Ahsoki. Przy czym cały czas sobie dokuczali. Nigdy otwarcie nie powiedzieli co czują ale wiedzieli że ten drugi czuje to samo. Nick dziwił się że Theo potrafi kochać. Przecież to taki przykładowy jedi który cały czas recytuje kodeks. Theo był od niego starszy i na pewno mądrzejszy. Dlatego cały czas ośmieszał Nicka w sposób naukowy. Mówiąc że jego inteligencja jest równa z mózgiem wampy (stwór zamieszkujący planetę Hoth- wikipedia) . Nick odgryzał się tym że nie jest taki sztywny jak padawan Colins. Bardzo często mówił do niego w taki sposób. Chelsea widziała co się kroi i dziwiła się Soce że ta nic nie kapuje. Śmieszyła ją cała sytuacja. Uważała że dla Ahsoki chłopacy są jedynie braćmi. Na początku była trochę zazdrosna że to o nią się biją ale przeszło jej to. Różowo-włosa miała mnóstwo innych amantów. Siedzieli i słuchali Ahsoki która oskarżała swojego mistrza i mistrza Kenobiego o cięzkie treningi. W stu procentach popierał ją Nick, który miał razem z nią treningi. Tak na prawdę bardzo często przebywali w swoim towarzystwie. Theo czuł się bezradny wiedział że nie może nic zrobić. Nixon miał punkt przewagi.
-No ale nie macie na co narzekać sami sobie wybraliście mistrzów.- oznajmiła Chelsea która do teraz nie mogła zrozumieć czemu tak się stało. Oczywiście bardzo lubiła swoją mistrzynie ale to wszyscy mówili o tym że Nick i Ahsoka sami wybierali. Czuła się w tedy gorsza od przyjaciół ale nie pokazywała tego po sobie. Cieszyła się z tego że była padawanką Ayly Secury.
-No tak i to chyba najgorszy mój wybór. Głupia moc mi kazała pokazać w tamtą stronę.- powiedziała Ahsoka.
-Wiem co czujesz.- oznajmił Nick.
-Ej jesteście padawanami bohaterów republiki a ty w dodatku padawanką wybrańca.- oznajmiła z uśmiechem Rain.
-Eee... Weź mnie nie dobijaj zamieniłabym się na każdego innego mistrza.
-I ja też.- dodał Nick.
Stali oni obok siebie na przeciwko Chelsea i Theo. Oni na ich słowa zrobili głupie miny i próbowali im coś przekazać. Po chwili pietnastolatkowie zrozumieli że za nimi stoją ich mistrzowie. Odwrócili się i uśmiechnęli się nerwowo. Może tego nie słyszeli- przeleciała im taka sama myśl. Ich nadzieja prysknęła w mgnieniu oka kiedy mistrz Anakin postanowił się odezwać.
-Smarku nie wiedziałem że aż tak mnie nie lubisz.- powiedział z lekkim uśmiechem.
-A ja tak samo o tobie Nick.- odezwał się Kenobi poważnym głosem.
-Eee... My was bardzo lubimy.- odpowiedzieli równocześnie.
W tedy do jedi podeszło dwóch młodych adeptów. Oczywiście była to Mindi i Justin.
-Co się dzieję?- spytał chłopiec.
-Ciii... Właśnie dostają opieprz.- powiedziała cicho Chels.
Wszyscy stali nie daleko wejścia jakieś 20 metrów. Ahsoka i Nick patrzyli na swoich mistrzów z nadzieją że im się nie oberwie.
-Spójrzcie.- powiedział Just i pokazał na drzwi. Wszyscy się obrócili. A na samym końcu Ahsoka. Wszystkim opadła kopara oprócz Ahsoce która założyła ręce na piersi. Wyglądała na opanowaną widokiem...
---
Poprzedniego dnia.

Pewna torgutanka ubrana była w czarne podarte leginsy i szarą bluzę na długi rękaw. Na głowie miała zarzucony kaptur. Nie było widać twarzy. Miała czerwone podarte tenisówki. Szara bluza miała narysowany na środku czarny trójkąt. Na rękach miała czarne rękawiczki bez palców. W kapturze były dziury z których wystawało lekku. Jej ubrania były stare i zniszczone. Była niska miała góra piętnaście lat. Szła ulicami jednego z niższych poziomów Coursant. Co jakiś czas kiedy ktoś obok niej przechodził wyciągała po kryjomu rękę i wyciągała zawartość z kieszeni. Była uliczną złodziejką. Stała na tej ulicy od rana. W taki sposób zarabiała. W pewnym momencie kiedy okradła kolejną ofiarę podbiegł do niej mały torgutanin. Chłopiec miał góra osiem lat. Był ubrany w brązowe szerokie spodnie. Na nogach miał czarne już zniszczone trampki. Miał żółtą koszulkę całą czymś poplamioną. Na wierzch miał szarą podartą bluzkę na guziki. Jego znaki na twarzy były symetryczne. Na czole miał coś w stylu trzech małych kółek. Na policzkach miał kwadraty przedzielone kreską na pół. Jego skóra była jasno pomarańczowa. Oczy ciemno brązowe. Podbiegł do starszej torgutanki.
-Klar! Kler!- zawołał mały chłopiec i do niej podbiegł. Dziewczyna na jego widok przykucnęła. Mały chłopiec przytulił ją.
-Co tu robisz? Mówiłam ci żebyś na mnie zaczekał.
-Jestem głodny. Od wczoraj nic nie jadłem.- powiedział po czym zaczął kaszleć. Dziewczyna przyłożyła mu rękę do czoła.
-Masz gorączkę. Chodź wracamy do domu.- oznajmiła i wzięła chłopca na ręce. Chłopczyk się do niej mocno przytulił. Klar niosąc chłopca sprawdzała dzisiejszy łup. Parę kredydek i niepotrzebne dokumenty. Za kredytki kupię trochę jedzenie a dokumenty opchnę Kanowi. Ten na pewno zrobi z nich pożytek.- pomyślała. Po pewnym momecie weszła do opuszczonego magazynu i zeszła po schodach w dół. Weszła do małego pomieszczenia który miał być ich domem. W rzeczywistości była to kotłownia. Na środku stała rozwalająca się żółto brązowa kanapa. Na przeciwko niej był mały stolik zrobiony ze skrzyń. Po lewej stronie stał piec. Ściany były kamienne z sufity sypał się tynk. Dziewczyna położyła chłopca na kanapie i poszła zapalić w piecu. Wrzuciła kilka kawałków drewna i podpaliła. Zrobiło się trochę cieplej. Na przeciwko stała mała lodóweczka. Obok której była prowizoryczny aneks kuchenny z zlewem. Oprócz tego pomieszczenia były dwa pokoje. Jedna łazienka. Była wyłożona białymi kafelkami które bardziej przypominały szare. Znajdował się tam prysznic, mały zlew i toaleta. Nad zlewem wisiało pęknięte lustro. Drugi pokój była to sypialnia. Dwa drewniane łóżka. Położone na nich żółte dziurawe materace i koce. Oprócz łóżek znajdowała się mała szafa. Jedynym oświetleniem w całym ,,domu'' były wiszące na kablach neonowe żarówki.
-Kler, jestem głodny- powiedział po czym znowu zaczął kaszleć. Nastolatka podeszła do niego i przykryła go kocem. Cały czas na głowie miała kaptur. Przykucnęła przy kanapie.
-Prześpij się. Ja pójdę kupić coś do jedzenia i lekarstwa.- powiedziała i pogłaskała małego chłopca po głowie.
-Kler.
-Tak, Andre?- powiedziała odwracając się do chłopca twarzą.
-Idziesz do Kana?
-Nie martw się o mnie poradzę sobie. A teraz śpij.- powiedziała z delikatnym uśmiechem. Chłopiec spojrzał jak wychodzi po czym położył się.
Kler, a tak po prawdzie to Klar udała się do pobliskiego pabu. Kiedy tylko weszła do środka dopadł ją odór papierosów. Podeszła do baru. Barmana znała był to jej można powiedzieć znajomy. Kanan Pers był znany na czarnym rynku. Klar robiła z nim interesy. Kiedy tylko do niego podeszła zaczepił ją jakiś rodianin. Proponując jej drinka nastolatka odmówiła. Niestety rodianin nie przyjął tego do wiadomość i stał się natarczywy w sposób do dziewczyny. Po chwili torgutanka wstała chwyciła jego prawą dłoń którą jej położył na kolanie. Zgrabnym ruchem ją wykrzywiła przy czym kość pękła i wydał się charakterystyczny trzask. Rodianin zawył z bólu a torgutanka kopnęła go w brzuch. Po całym zajściu wróciła na swoje miejsce.
-Brawo, ale mogłabyś traktować moich klientów trochę grzeczniej.
-Kan, takich zbirów nazywasz klientami. No to miejsce cały czas zniża swój poziom.
-Nie przesadzaj kochana. Z czym do mnie dziś przychodzisz.- powiedział. Był dość wysoki wyglądał na 22 lata. Miał czarne, bujne włosy. Ciemne piwne oczy. Był człowiekiem. Ubrany był w czarną koszulkę i długie czarne spodnie.
-Mam parę różnych dokumentów.
-Ile?
-7 dowodów osobistych, dowody szkolne, jakieś papiery od ubezpieczycieli razem będzie z 18.
-Mało, mało... Zbytnio na tym nie zarobisz. No i tak nie mam przy sobie kasy.
-Ej młody jest chory. Nie mam za co kupić jedzenia i lekarstw.- powiedziała dziewczyna próbując zagrać na jego uczuciach.
-Sory, szkoda mi twojego braciszka. Mogę ci za to wszystko dać góra pięć kredytek.
-Pięć?! Proszę cię Kan za to nic nie kupię.
-Kler pomógłbym ci jakbym mógł ale stary mnie kontroluje. Nie mam jak ci pożyczyć forsy jedynie tyle ile mówiłem bierzesz?
-Dawaj.- powiedziała i wyciągnęła spod spodu dłoń. Chłopak podał jej kredytki pod spodem żeby nikt nie widział.- Dzięki- mruknęła i zaczęła odchodzić.
-Zaczekaj wpadłem na pomysł.- powiedział a Kler wróciła na swoje miejsce i zaczęła słuchać tego co jej kolega ma do powiedzenia.
-No mów.
-A co ty na wędrówkę na powierzchnię Coursant.- powiedział i spojrzał na jej oczy zasłonięte kapturem.
-Nie! Zdecydowanie nie. Nie mogłeś na nic gorszego wpaść?- pomysł ją wkurzył a bardziej zasmucił. Próbowała to ukryć pod złością.
-Sama mówiłaś że za pięć kredytek nic nie kupisz.
-Tak ale... nie chce o tym gadać... nara.- powiedziała i wyszła z baru. Co za głupi pomysł?- spytała sama siebie. Wiedziała co miał na myśli mówiąc iść na powierzchnie. Nikt o tym nie wiedział oprócz niego. Była to jej tajemnica dlatego nosiła kaptur. Nawet Andre jej młodszy braciszek któremu mówiła wszystko nie wiedział o tym. Była to jej tajemnica. Podzieliła się z nią tylko z Persem. Pod pewnym względem była wściekła na ten pomysł a z drugiej od dawna chciała to zrobić. Ale wiedziała co może się stać... A to nie była zbyt ciekawa wizja... Ale Andre był chory za pięć kredytek to jakieś bułki kupi i coś dopicia. Była na siebie wściekła za to że sobie nie radzi i musi prosić o pomoc. Postanowiła jutro w południe pójdzie na powierzchnie. Na samą myśl o wszystkim się wściekła. Sama nie wiedziała czy ma się cieszyć czy być zła. Ona nie wiedziała ale ktoś inny na pewno znał już swoją reakcje. Wiedziała że nie będzie to zbyt przyjemne ale nie robiła tego dla siebie. A może tym razem się uda.- pomyślała w duchu ale po chwili zmieniła zdanie. Wiedziała co zrobi.




----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, wiem, wiem... W postaciach nic nie było o żadnej Klar, Andre czy Kananie... Może i do końca nie rozumiecie o co na razie chodzi ale wszystko w swoim czasie. Parę osób się już zapewne domyśla kim jest Klar bo napisałam o tym na innym blogu... Niedługo się dowiecie... Jeszcze sprawa że ta historyjka o Klar była dzień wcześniej od rozmowy Ahsoki z Chealsy, Nickiem i Theo. Pisze tam że poprzedniego dnia ale chciałam się upewnić że rozumiecie. Co do imienia Andre to ono chyba jest dziewczęce ale u mnie ma je chłopak i nie krytykujcie tego... Nie miałam co wymyślić. Tak samo jak Kanan teraz dopiero do mnie dotarło że to jest ten jedi z rebeliantów... Wiem pokręcone trochę... Mam nadzieję że się podobało. Komentujcie, piszcie co myślicie o postaciach o histori o tym że Klar ma na głowie kaptur. Bo to jest bardzo ważne.
Dedyk dla Ashara ,,Ashars'' Tamaro
NMBZW

czwartek, 28 stycznia 2016

Prolog

Trwał trening młodych adeptów. W sali młodzi uczniowie ćwiczyli odbijanie strzałów. W pewnym momencie do sali wszedł mistrz Plo z małą torgutanką. Mały chłopiec z zielonymi oczami kiedy tylko ją zobaczył od razu puścił do niej oczko. Dziewczynka to zauważyła i się delikatnie uśmiechnęła.
-To jest Ahsoka. Od dzisiaj będzie należeć do waszego klanu.- powiedział mistrz. Po czym wyszedł z sali zostawiając dziewczynkę z nowymi znajomymi. Od razu podbiegł do niej ten sam chłopiec i różowo włosa dziewczyna.
-Cześć jestem Nick. Nick Nixon. A to jest...
-Jestem Chelsy. Chelsy Rain. Ale mów do mnie Chels- przerwała różowo włosa. 
Ahsoka widząc nowych znajomych poczuła się pewniej.
-Mam na imię Ahsoka. Ahsoka Tano. Ale mówcie mi Soka.- odpowiedziała
-Spoko Soka od kiedy tu jesteś?- spytał chłopak. Ciągnąc ją do środka sali.
-Od wczoraj wieczorem.
-Ja tu jestem od tygodnia a Nick od półtora.- powiedziała Chelsy, po czym uśmiechnęła się swoimi biało-śnieżnymi zębami.
Oprócz nich w sali był pewien chłopak który się jej przyglądał. Nie wyglądał zbyt przyjaźnie.
-Kto to?- spytała Ahsoka przyglądając się chłopakowi.
-To Jenson. Nie jest zbyt miły.- odpowiedziała jej Chels kręcąc głową. W tym momencie chłopak do nich podszedł. Był wyższy od wszystkich.
-Przysłali nam kolejnego bachora.- powiedział popychając torgutankę. 
-Przestań.- powiedział dosyć głośno Nick i odepchnął chłopaka.- Co ci znowu nie pasuje?
-Nie jest człowiekiem.- oznajmił i spojrzał na pięciolatkę.
-No i co z tego?!- stanęła w obronie dziewczyny różowo-oka
-Barbie lepiej się nie odzywaj zrozumiane.- powiedział i popchnął Chels która upadła.
-Weź się odczep!- powiedziała Ahsoka i pomogła wstać przyjaciółce.
Chłopak coś mrukną pod nosem i wrócił do innych adeptów.
-Nieźle nowa.- powiedział chłopak szturchając dziewczynę.
-Nie wiesz na co mnie stać.- powiedziała i się uśmiechnęła.
Zdobyła dwójkę nowych przyjaciół no i jednego nowego wroga. Była szczęśliwa. Od teraz cały czas trzymała się z Nickiem i Chelsy. Zostali najlepszymi przyjaciółmi. 
-----
5 lat później.

-Nienawidzę nauki! Nienawidzę! Nie znoszę! Po co ktoś to wymyślił?! Gdybym go spotkał pożałowałby że się urodził!- dramatyzował Nick. To samo robiła Ahsoka. Lecz ona wyrażała to w taki sposób że waliła głową w biurko na którym leżały książki.
-Ech.. Nie przesadzajcie. Też nie lubie ale musimy.-powiedziała Chelsea.
-Ty masz tyle łatwiej że od razu wszystko zapamiętujesz.- burkną Nick.
-Ej ale to też jest dla nas plus ja odpiszę od Chels a ty ode mnie.- powiedziała Soka.
-He chcielibyście.
-Jaka szkoda ze nie możemy nic zrobić.- mrukną pod nosem Nick. Wtedy Ahsoka podniosła głowę z książek i uśmiechnęła się jednym z swoich ulubionych uśmiechów.
-Kto powiedział że nie możemy?- Przyjaciele na nią spojrzeli. Wiedzieli że torgutanka wymyśliła jakiś plan.
Kolejnego dnia w sali historycznej.Za pięć minut miał zacząć się test podsumowujący. Chelsea, Nick i Ahsoka siedzieli w ostatniej ławce. Udawali że się uczą ale tak naprawdę co chwilę wysyłali do siebie głupie uśmieszki.
-Zaczynamy.- oznajmił mistrz Windu który miał nadzorować pracę młodych adeptów. Razem z nim był jego padawan Theo Colins.
-Theo rozdaj sprawdziany.
-Słuchajcie.- szepnęła Ahsoka.- Jak rozda wszystkie sprawdziany a Windu powie start to wtedy Nick klikniesz guzik zrozumiane?
-Jasne.- szepnął.
Po paru chwilach Theo podał sprawdziany wszystkim adeptom.
-A więc zaczynajcie.- oznajmił ciemnoskóry mistrz.
-Teraz- szepnęła Tano a jej przyjaciel klikną przycisk. W pewnym momencie światła w całej świątyni zgasły. Wybuchła panika wśród adeptów którzy bardziej się cieszyli niż bali. Mistrz starał zapanować nad wrzeszczącą gromadą dzieci ale coś mu nie wychodziło. Wszyscy coś krzyczeli o apokalipsie, napadzie zombie, separatystach i tak przez pół godzinny. Po tym czasie światło się zapaliło. Do sali wszedł mistrz Kenobi oznajmiając że ktoś z tej klasy jest winny.
Ale jak?- cała trójka zadała to pytanie w myślach.
W pewnym momencie mistrz Kenobi podniósł urządzenie które spowodowało to wszystko. Było one pod ławką Nicka.
-Czyja to ławka?- zabrzmiało pytanie. Wszyscy spojrzeli na zielonookiego chłopaka.
-To twoje?- spytał Kenobi podchodząc do chłopca.- Ty to zrobiłeś?- Nick miał coś odpowiedzieć ale wtedy Ahsoka się odezwała.
-To moje. Ja to zrobiłam.- powiedziała stając przed mistrzami. Starsi jedi spojrzeli na dziewczynkę. Po czym młody padawan zadał pytanie.
-Dlaczego to zrobiłaś?- Ahsoka spojrzała na chłopaka i odpowiedziała.
-Po prostu. Nie chciałam pisać tego sprawdzianu tak jak każdy.- W tym momencie Chelsea się odezwała.
-A ja jej pomogłam.- powiedziała i stanęła obok koleżanki.
-I ja.- dodał Nick stając obok koleżanek. Czekali na decyzję mistrzów co do nich kiedy kolejni adepci się przyznawali.
-I ja.
-Ja także.
-Też pomogłem.
-Nie zapomnijmy o mnie.
W końcu wszyscy adepci stali przed mistrzami.
-Wasza trójka idzie z nami.- powiedział Windu kierując się w stronę drzwi.
-A co z nami?- spytała jedna z adeptek.
-Przecież wiemy że kłamiecie aby chronić przyjaciół.- odpowiedział Kenobi.
Młodzi uczniowie wyszli z sali. Nie ukrywali tego że byli zadowoleni że ich przyjaciele ich poparli i stanęli w ich obronie. Teraz szli za jedi cały czas się śmiejąc. Nie przejmowali się zbytnio tym co zrobili. Po drodze przesyłali sobie wiadomości i doszli w końcu do wniosku że Ahsoka będzie mówić. W końcu stali w jakimś innym pomieszczeniu czekał tam na nich mistrz Yoda.
-Witajcie młodzi adepci. Słyszałem że to wy ten bałagan zrobiliście.- powiedział zielonoskóry mistrz.
-Powinniśmy ich surowo ukarać.- powiedział Mace.
Dzieciaki cały czas się chichrały nie brały tego na poważnie.
-Kto z was wpadł na ten pomysł?- spytał Obi-wan.
-Ja mistrzu.- Ahsoka wyszła z szeregu.
-Mhmm... A twoi przyjaciele ci pomogli tak?
-Tak, ale to ja jestem winna.- oznajmiła Tano.
-Dlatego poniesiesz karę.- powidział Mace.
-Nie- przerwał mu Yoda.- Nie byłeś dzieckiem nigdy?
-Byłem ale ona zakłuciła spokojny dzień w świątyni tylko po to by nie pisać sprawdzianu.
-Nie przygotowana byłaś? Trzeba było tak od razu. Theo ci pomoże wiem że interesuje się historią. A teraz idźcie a sprawdzian napiszecie za tydzień. Ahsoka próbowała coś powiedzieć ale nie mogła. Super teraz jakiś głupi padawan będzie mnie uczyć.- pomyślała. Wyszli z sali a Ahsoka walneła się z prostej ręki w twarz.
-Super. Teraz jakiś przemądrzały padawan będzie mnie uczył. Lepiej być nie mogło.
-Nie jest tak źle. Będziesz lepiej przygotowana.- powiedział Nick kładąc rękę na jej ramieniu. W tedy z pokoju wyszedł Theo.
-Chodź- powiedział i zaczął iść w inną stronę.
-Ej a może to sobie darujemy co? Ja powiem że mnie pouczyłeś i tyle.
-Jedi nie przystoi kłamać.
-Super- mruknęła z niezadowolenia torgutanka i poszła za chłopakiem.
Siedzieli w bibliotece. Theo coś tam mówił o historii gospodarki ale Ahsoka zamiast go słuchać bawiła się ołówkiem. Podnosiła go poprzez moc i opuszczała. Starała się coś napisać trzymając go mocą ale nie wychodziło.
-Skup się.- upomniał ją chłopak. Ahsoka miała go dość wkurzał ją. Był starszy i przemądrzały i cały czas mówił jacy powinni być jedi. Ahsoka porównała go do mistrza Windu byli na prawdę do siebie podobni.
-Ehhh... Kiedy kończymy?- spytała znużona dziesięciolatka.
-Kiedy się nauczysz.- powiedział i na nią spojrzał.
-Weź daj spokój. Wkurzasz mnie. Wiesz?
-Wiem. Ale nie sądzisz że mogłoby ci się to przydać?
-No właśnie po co mi znać historie gospodarki? No co może jakiś człowiek na ulicy mnie zapyta czy wiem w którym roku eee... powstało coś tam...
-Tak.- oznajmił.
Zaczęli dyskusje która trwała z ponad trzy godzinny. Można byłoby nazwać to kłótnią. Oboje przedstawiali swoje argumenty. Theo wplatał tam jakieś informacje co do historii. W taki sposób Ahsoka zapamiętała sporo różnych rzeczy. Theo który z początku uważał Ahsoke za zwykłą gówniarę zmienił całkowicie o niej zdanie. Lubił osoby z charakterem które mają swoje zdanie. Ahsoka właśnie taka była. Stawiała na swoim i się nie podawała. Była bardzo bystra. Tak sądził o niej Theo. To co nieoczekiwane ale zaprzyjaźnili się. Stali się przyjaciółmi.
Tydzień później odbył się test. Na teście Ahsoka znała wszystkie odpowiedzi. Postanowiła też pomóc swojemu bezradnemu koledze i dała mu wszystko ,,zerżnąć'' a od niego wszystko ,,zerżnęła'' Chelsea. Wszyscy dostali piątki z egzaminu.
---
4 lata później.

Do świątyni doszli młodzi uczniowie w tym siostra Theo. Jeśli mówiąc szczerze byli trochę podobni z wyglądu ale zachowanie i charakter mieli całkiem inny. Mała Mindi Colins była bardzo podobna charakterem do Ahsoki Nicka i Chealsy. Bardzo lubiła swojego brata i naszych bohaterów. Oprócz nich do świątyni doszedł Justin Moore. Podobno ma inaczej na nazwisko ale zostało mu je zmienione. Czemu? Nikt nie wie. Just, tak na niego wszyscy wołają. Jest z początku nieśmiały ale jak się do kogoś przekona zmienia się całkowicie. Jest uznawany przez wszystkie padawanki za najsłodszego na świecie.
Dla Ahsoki, Nicka i Chealsy dziś jest wielki dzień. To właśnie dziś zostaną pasowani na padawanów. Nie mogą się doczekać ceremoni która odbędzie się dziś wieczorem. Zostaną dziś przydzieleni do nowych mistrzów. Cała trójka zastanawia się na kogo wypadnie. Ceremonia zaczyna się za dwie godzinny. Na razie Chealsy i Ahsoka siedzą razem z Nickiem w jego pokoju. W pokoju też jest Theo jego młodsza siostra i Just. Obgadują wszystkich mistrzów na których mogą trafić.
-Ja słyszałam że mistrzyni Luminara będzie mieć nowego ucznia.- powiedział Just wcinając batona.
-A mój mistrz mówił że Anakin Skywalker też będzie mieć dziś padawana.- powiedział Theo i spotkał się z wzrokiem starych już adeptów.
-Anakin Skywalker? Ten wybraniec!- krzyknęła z podekscytowania Chelsea.
-Super byłoby być jego padawanem.- powiedział marzycielsko Nick.
-Eee nie przesadzajcie. Ja słyszałam że także mistrz Kenobi będzie mieć padawana.-powiedziała Ahsoka.
-Wyobrażacie to sobie mistrz Kenobi i Skywalker zazwyczaj latają razem na misje.
-No i co z tego?- spytał Theo różowo włosą.
-No to że ich padawani będą cały czas razem.
-W sumie coś w tym jest. Ale ja bym wolała mieć mistrzynie.- odezwała się Mindi połykając kolejnego żelka. (Tak oni zawsze jedzą słodycze)- Chcecie?- spytała wyciągając pudełeczko żelków Haribo.
-Nie dzięki nic nie mogę zjeść. Tak się denerwuję.- powiedziała Chels.
-A ty denerwowałeś się?- spytała Soka jedynego tu padawana.
-Nie. Jedi nie przystoi się...
-Tak wiemy.- powiedzieli wszyscy.
Kiedy się nie spostrzegli zostało im tylko pół godzinny. Postanowili się udać do odpowiedniej sali. Pod salą czekało jeszcze parę innych młodzików w tym Jenson i Barissa. Theo wraz z Justinem i Mindi poszli na taras widokowy. To stamtąd przyjdzie im patrzeć na wybór mistrzów swoich przyjaciół.
Ceremonia się zaczęła ósemka młodzików stała w równym rzędzie. Wszędzie było ciemno. Z mroku wyłonił się mistrz Yoda i zaczął przemówienie.
-Dziś wielki dzień dla was jest. Dziś do swoich mistrzów przydzieleni zostaniecie...- mistrz Yoda mówił na zmianę z mistrzem Windu. Ahsoka ich nie słuchała. Tak samo jak Chelsea i Nick. Wysyłali do siebie wiadomość poprzez moc. W pewnym momencie mistrz Yoda zaczął przydzielać padawaną mistrzów.
-Padawan Sotal szkolony przez mistrzyni Aleme Ray będzie.- Z ciemności wyszła wysoka mistrzynin rasy ludzkiej i razem z chłopakiem poszli w stronę wyjścia.
-Padawanke Kalife szkolić będzie mistrzyni Adi Galia.- powiedział mistrz Mace Windu po czym nowa padawanka mistrzyni odeszły z sali.
-Mistrz Mundi szkolić będzie padawana Hesa.- po tych słowach oni także opuścili salę.
-Padawankę Barissę szkolić będzie Luminara Unduli.- Dziewczyna bardzo się ucieszyła. Były z tej samej rasy.
-Padawana Jensona Kolssa szkolić będzie Eeth Koth- W końcu w sali została trójka przyjaciół. Mistrz Yoda zatrzymał się na chwilę w swoim przydzielaniu.
-Mmm pamiętam was. Przyjaciółmi jesteście. Więź między wami silna. Padawanka Rain...- powiedział zielono skóry mistrz zatrzymując się.- szkolić będzie Ayla Secura.- skończył. Z ciemności wyłoniła się twi'lekanka. Razem z Chels udały się w kierunku drzwi.
-Mhmm... Teraz wy młodzi padawani wybierzecie swoich mistrzów.- Oznajmił mistrz Yoda. Ahsoka i Nick spojrzeli na siebie a później na mistrza Yode. Nie rozumieli o co chodzi.
-Ale jak...?- przerwał mu mistrz Windu.
-Zamknijcie oczy i pozwólcie mocy wybrać.- powiedział poczciwy jedi. Czternastolatkowie spojrzeli sobie w oczy po czym je zamkneli. Wskazali ręką w ciemność. Co o dziwo oboje pokazali podobny kierunek. Nick pokazał odrobinę bardziej na lewo niż Ahsoka.
-Mhmm... Właśnie wyboru dokonaliście. Padawan Nixon szkolony przez mistrza Kenobiego będzie. A padawanka Tano przez mistrza Skywalkera.
Obojgu opadły szczeny oni będą szkoleni przez bohaterów republikie. Do tego często będą razem. Nick bardzo się ucieszył z wyboru. Ahsoka nie podzielała tej wizji. Ona padawanką wybrańca? Przecież to brzmi śmiesznie. Z ciemności wyłonili się nowi mistrzowie. Ahsoka przesłała wiadomość poprzez moc do Nicka. ,,No to wpadliśmy''. Chłopak jej po chwili odpowiedział ,,Ja się tam cieszę''. Po chwili obok padawanów znaleźli się ich pierwsi mistrzowie. Ukłonili się wyrażając szacunek co do nowych mistrzów. Po chwili Obi-wan z Nickiem opuścili salę. Zostawiając Ahsokę sam na sam z mistrzem Skywalkerem.
-To zaszczyt być twoją uczennicą mistrzu Skywalker.- w końcu się odezwała.
-To dla mnie zaszczyt cię szkolić smarku.- powiedział z uśmiechem.- Czy ty nie jesteś za młoda na padawana?- spytał. Tano poczuła się urażona ale nie miała zamiaru tego pokazywać.
-Nie według mistrza Yody jestem gotowa rycerzyku.- odpowiedziała podkreślając ostatnie słowo. Miała być to jej zemsta za nazwanie jej smarkiem.
-Chodź, opowiedz mi coś o sobie.
-Eee... Nie ma nic ciekawego. Pochodzę z Shili do świątyni trafiłam w wieku pięciu lat.
-A twoja rodzina?
-Nie znam.- odpowiedziała szybko i trochę nerwowo. Nienawidziła tego pytania. Nie miała zamiaru nic nikomu mówić o jej rodzinie. Zaczęli rozmawiać. Anakin traktował Ahsokę z góry uważał że jest jeszcze za młoda.
---
Rok później.

Od ostatnich wydarzeń minął ponad rok. Ahsoka jest nadal smarkiem. Anakin zaczął się do niej powoli przekonywać. Często lata na misję razem z Niro. Niekiedy zdarza się też że leci z nimi Chelsea. Nie zmienili się dalej są nieodpowiedzialni. Wszyscy dziwią się że Niro jest padawanem Obi-wana. Jest on całkowicie inny niż jego mistrz. Kiedy są w świątyni spędzają cały czas razem.Wymykają się w nocy przez kanały wentelacyjne. Ahsoka utrzymuję stały kontakt z Theo który nie pochwala ich postawy. Ahsoka i Nick przywiązali się do siebie jeszcze bardziej. Walczyli obok siebie na bitwach niekiedy mogli polegać tylko na sobie. Nick i Theo zakochali się w młodej padawance. Ciągle ze sobą rywalizują i ośmieszają drugą osobę w towarzystwie Ahsoki. Tano nie zauważa tego. Traktuje ich jak braci chociaż momentami zaczyna czuć coś więcej. Theo wie że jego uczucia są sprzeczne z kodeksem ale nie potrafi się ich pozbyć. Co do uczuć kolegów domyśla się Chelsea. Ale na razie nic nie mówi czeka aż sprawy się same potoczą. W ostatnim czasie wszyscy są w świątyni. Ataki separatystów zmalały. Wszyscy są razem. Czas mija im szybko i w miłej atmosferze. Aż do pewnego czasu... Już niedługo Ahsoka stanie przed trudnym wyborem... Co wybierze... Jaka się okaże prawda o niej samej. Czy opanuje swoje emocje czy jednak ulegnie... Czy poradzi sobie sama ze swoją historią? Czy zaufa przyjaciołom? Czy odkryje swoje prawdziwe uczucia do jednego z przyjaciół? Czy zawiedzie swojego mistrza? Czy zdradzi tajemnice którą chowała przez tyle lat. A może jednak będzie opanowana... Zapobiegnie konfliktowi. Co dale z Ahsoką Tano? Czy popełni błąd który przekreśli jej życie w świątyni? Czy poradzi sobie? Czy nie popełni błedu? Będzie dla niej to ważny życiowy test. Zmierzy się z swoimi największymi lękami. To już wkrótce. Czekajcie na pierwszy rozdział. 
NMBZW














------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dam Dara Dam....
Starałam się zrobić końcówkę trochę dramatyczną ale chyba coś mi nie wyszło. Parę rzeczy jest nie dokończonych. Ale musicie mi to wybaczyć spieszyłam się z pisaniem. Wiem bardzo długi prolog. Mam nadzieję że nie doczepicie się do nazwisk nowych padawanów. Jak Sotal albo Hesa... Nie miałam co wymyślić... No ale historia wydaję mi się ciekawa. Trochę przesadziłam z końcówką ale niech już będzie.  I nie wszystko będzie znajdowała się w pierwszych rozdziałach... Mam nadzieję że nie ma żadnych większych błędów. Zapraszam do komentowania i na moje inne blogi. Piszcie co uważacie o postaciach, o historii, o stylu pisania. Bo przy tym ostatnim też miałam problem na początku chciałam pisać w pierwszej osobie. Jako Ahsoka ale zmieniłam zdanie. Chciałam też napisać jako Anakin o jego uczuciach wobec nowej uczennicy. A i przepraszam za to że użyłam tak dużo razy słowa padawan. Mam nadzieję że się jednak wam podoba. Wow teraz zauważyłam jaką długą notatkę tu napisała. No ale bądź co bądź zapraszam do komentowania i pisania co sądzicie. No co tutaj napisać.
NMBZW
Dedyk... Dla kogo dać dedyk... Za to że jest to nowy prolog daje dedyka wszystkim którzy kochają Wojny Klonów i Ahsokę...